piątek, 18 października 2013

Epilog

Minął miesiąc od dnia, kiedy Viktoria i Marco są oficjalnie razem. W ich życiu, po burzliwych przejściach, nadszedł stosunkowo spokojny czas. Stosunkowo spokojny. 
- Reus, czy cię do końca popierdoliło!? - na te słowa 22-latek zaśmiał się pod nosem i owinięty ręcznikiem, wyszedł z łazienki. - Mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś debilem? Rozumiesz różnicę między włożeniem do zmywarki, a wrzuceniem?
- Też mi cię miło widzieć, kochanie - odparł z uśmiechem na twarzy i zbliżył się do ukochanej.
- Jesteś idiotą, kłamcą, świnią i mogłabym wymieniać w nieskończoność, ale...
- Ale? - zapytał, pewny odpowiedzi: oczywiście miała ona brzmieć: ale i tak cię kocham.
- Ale masz to posprzątać - zaśmiała się i pobiegła na górę. 
Marco odprowadził wzrokiem 19-latkę, a następnie, omijając zgrabnym krokiem kilka zbitych talerzy, stanął przy oknie i wybrał numer do Sahina.
- Siema, nasza księżniczka wstała dzisiaj lewą nogą. Czas trochę zmienić plan.

***

Po porannej awanturze, Viktoria z powrotem udała się do krainy Morfeusza. Jednakże, tego dnia nie było dane jej pospać chwili dłużej, gdyż do sypialni wszedł Reus, który położył się obok niej.
- Wiem, że nie śpisz - powiedział cicho, bawiąc się jej włosami. - I kto tu jest kłamcą? - dodał, odwracając dziewczynę w swoją stronę, lecz dalej nie otrzymał odpowiedzi. - Wczoraj byłaś milsza, cóż się zmieniło?
- Data - otworzyła swoje zaspane oczy i uśmiechnęła się szeroko. - Czego chcesz?
- Ubierz się - rozkazał. - Boże, nie sądziłem, że kiedyś to powiem - zaśmiał się. - Nuri mówił, żebyś przyszła.

***

Reus stał obok drzwi swojego mieszkania, lekko się denerwując. Czy jego plan wypali oraz najważniejsze, czy przeżyje?
- Gotowa jesteś? - zapytał, gdy Viktoria schodziła ze schodów.
- Jak widać - odpowiedziała. - Co właściwie chce Nuri? - dodała, łapiąc za pęk kluczy.
- Nie wiem. Daj mi te klucze - rzekł chłopak, wyraźnie zakłopotany zachowaniem Milewskiej.
- Chyba umiem zamknąć drzwi? - odburknęła. 22-latek wiedział, że nie wygra z zadziorną nastolatką.
- O boże - złapał się za głowę i starał udawać, że wszystko jest w najlepszym porządku. - Nuri prosił mnie, żebym mu bluzę przyniósł. Leży na górze, ja pójdę wyjechać autem.
- Kto nie ma w głowie, ten ma w nogach, tylko czemu ja muszę chodzić za ciebie? - odparła i ruszyła na górę. Marco złapał na odłożone przed sekundą klucze i zamknął niczego niespodziewajacą się nastolatkę w swoim mieszkaniu. Na do widzenia usłyszał tylko: - Zabiję cię idioto! - i z uśmiechem ruszył w stronę mieszkania Kloppów. Miki 0, Marco 1.

***

Kilka godzin spędzonych w mieszkaniu Marco były dla niej istną udręką. Nie cierpiała siedzieć bezczynnie, jednak teraz miała nikły wybór. Kto by pomyślał, żeby własny chłopak zamknął ją w swoim mieszkaniu?
Siedziała na kanapie z założonymi rękami i obrażoną miną czekając na Reusa. Bezsensu wpatrywała się w ścianę w salonie, gdy z letargu wyrwał ją odgłos otwierających się drzwi. Spojrzała kątem oka na rozbawionego Nuriego i Marco, lecz jej nie było do śmiechu.
- Vikuś, przepraszam, ale... - zaczął Reus, który nie mógł się opanować.
- Nawet się do mnie nie odzywaj - rzekła powoli, akcentując każde słowo. Zgrabnym krokiem ominęła 22-latka i udała się do drzwi, które oczywiście zagrodził jej Marco. - Odsuń się palancie. Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Jesteś idiotą, ale to już wiesz.
- Nie wypuszczę cię stąd - odparł z cwaniackim uśmiechem na twarzy. Dziewczyna miała na niego sposób. Zalotnie przegryzła wargę i zbliżyła się do 22-latka, delikatnie muskając jego wargi, a następnie całując go bardziej zachłannie sprawiła, że oparł się o framugę, otwierając drogę ucieczki.
- Frajer! - zaśmiała się i wybiegła z mieszkania.
- No co się patrzysz? Leć za nią, bo wszystko popsuje - rozkazał Nuri.
Viktoria 1, Marco -1000.

*** 

- Niespodzianka? - zawyli zaskoczeni goście w mieszkaniu Kloppów. Tak, to miała być niespodzianka urodzinowa dla Viktorii, która jak widać zapomniała o swoich 20-stych urodzinach. Z niespodzianki raczej już nic nie będzie...
- Reus, ty idioto! - krzyknął Mats.
- Kurwa, który raz już to słyszę? To sam weź jej pilnuj, geniuszu.
- Czekajcie, to ja pójdę na górę i udam, że nic nie wiem. I już nie znęcajcie się nad Marco, chyba ma dosyć na dziś - Viktoria zaśmiała się  i pobiegła do pokoju.

*** 

- Sam to wszystko wymyśliłeś? - spytała podchodząc do Reusa, zawieszając ręce na jego szyi.
- A myślisz, że dlaczego zamknąłem cię w mieszkaniu?
- Nie wiadomo, co ci strzeli do tej durnej głowy. Ale dziękuję, no i przepraszam - rzekła, patrząc w oczy 22-latka.
- Dziękuję, przepraszam - dobrze się czujesz? - zaśmiał się.
- Właściwie, nie. Wyrwijmy się stąd - powiedziała ciągnąc za sobą Reusa i niepostrzeżenie wychodząc.

*** 

Stali na samej górze wieży Floriana, przytulając się do siebie. W końcu poczuli, co znaczy kochać. Ona, po dwóch nieudanych związkach, czuje bezpieczeństwo jakie daje jej blondyn. On, wygrał walkę o jej serce i chociaż wiele przeszedł, również odnalazł właściwą drogę.
- Czemu mnie tu znów przyciągnąłeś?
- Bo chcę ci powiedzieć, że kocham cię, kocham piłkę i kocham to miasto.
- Też cię kocham, kocham piłkę i kocham to miasto.

poniedziałek, 14 października 2013

17. To już koniec.

Migające światła, głos pani informującej o odprawach, tłumy biegnących ludzi. Znam to wszystko na pamięć. Ile razy uciekałam, bądź wracałam? Niezliczona ilość bagaży, biletów, łez i okrzyków radości. Wszystko to mieszanka wybuchowa, której teraz chcę uniknąć.
Wsiadłam do samolotu i zajęłam miejsce przy oknie. W moim przypadku rutynowa czynność. Nie czułam się jakbym opuszczała dom. Może Marco miał rację: mój dom jest w Dortmundzie?

***

Nie informowałam nikogo o moim przyjeździe. Nie chciałam, żeby zmieniali swoje plany.
Wyszłam z lotniska, oślepiona zimowym słońcem, nisko unoszącym się nad horyzontem. Pokierowałam się w stronę taksówki i usiadłam obok kierowcy, który z uwagą przysłuchiwał się porannym wiadomościom. Trzeba zmierzyć się z przeszłością, a to z pewnością jeden z takich momentów.
- Dokładnie miał tu wszystko. Rodzinę, przyjaciół... nie rozumiem. Zapewne w Dortmundzie nikt nie rozumie. Mógł zostać legendą, zapisał się inaczej na kartach historii - skomentował kierowca, który wydawał się zapalonym kibicem dortmundzkiej drużyny. 
- Powód zna tylko on - dopowiedziałam niezbyt miło. Wiedziałam, że jest to temat numer jeden w mieście, lecz nie miałam zamiaru zabierać głosu w tej sprawie.
- W Dortmundzie jest niewiele osób, próbujących go usprawiedliwić.
- Nie próbuję go rozgrzeszać, po prostu to moja wina - dodałam, gdy zatrzymał się samochód.
 
 ***

Stałam przed progiem mojego domu, bojąc się wejść. Serce szybciej mi biło, a dłonie nadmiernie się pociły. Ucieczka do niczego nie prowadzi, a teraz mam tego namacalny dowód. Po cichu wsunęłam się do mieszkania i lekko krocząc weszłam do salonu, w którym tata, jak to miał w zwyczaju, siedział przy z stoliku, ze stertą papierów i filiżanką kawy. Podniósł głowę i zlustrował mnie od góry do dołu, za pewnie nie wierząc w to, co widzi. 
- Wróciłaś, moja księżniczko - podszedł do mnie i ucałował w czoło, sprawiając, że moje policzki przybrały różowy kolor.
- Chyba raczej córko marnotrawna - rzekłam, lekko się uśmiechając.
- Było, minęło. Nie wracajmy do tego.
- Ale tato... nie rozumiesz? To przeze mnie Mario odchodzi do Bayernu. Zniszczyłam jego karierę, zniszczyłam jego przyjaźń z Marco, zniszczyłam to, co budowałeś. Nie chcę, żeby klub posypał się jak domino - było mi źle. Czułam się winna, wydawało mi się, że zniszczyłam wszystko i wszystkich.
- Nie posypie. Ja o to zadbam, przecież nie ma ludzi niezastąpionych. To już koniec kłopotów, teraz wszystko będzie dobrze - zapewnił.

***

Lekko zapukałam do mieszkania Marco, lecz nikt nie raczył mi otworzyć drzwi, więc bez jakichkolwiek obaw weszłam do środka. W salonie siedział Reus wraz z Mario, a ich posępne miny sprawiały, że miałam ochotę się rozpłakać, albo co najmniej uciec. Marco miał twarz schowaną w dłoniach, lecz na mój widok uśmiechnął się nieznacznie. Wiedział, że przyjechałam właśnie dla niego.
- To ja może przyjdę kiedy indziej. Nie będę przeszkadzać - rzekłam i ruszyłam w stronę drzwi.
- Nie przeszkadzasz. Właściwie ktoś chciał z tobą porozmawiać - zatrzymał mnie blondyn i zostawił samą. Samą z Mario. Żadne z nas nie umiało zacząć rozmowy. Staliśmy naprzeciwko siebie, wpatrując się w swoje oczy. A przecież doskonale wiedziałam, co chcę mu powiedzieć, jednak jego obecność sprawiała, że nie mogłam wydukać ani słowa. 
- O ile chcesz ze mną rozmawiać. Viktoria, chciałbym ci to wszystko wyjaśnić - zaczął, lecz od razu mu przerwałam.
- Tu nie ma nic do wyjaśniania. Po prostu nie pasujemy do siebie. To byłby związek bez przyszłości, a wynikający z przeszłości. Jednak zmieniliśmy się przez te lata, nie możesz zaprzeczyć. Przywiązanie, pożądanie, czy przyjaźń to jeszcze nie miłość. Raniliśmy siebie nawzajem...
- Nie chcę cię już ranić, dlatego postanowiłem wyjechać.
- Więc to przeze mnie? Przeze mnie zostawiasz Dortmundu? - podniosłam głos.
- Nie, nie czuj się winna. Tak będzie lepiej dla nas wszystkich. Dam sobie radę, Borussia też da - kolejne zapewnienie, że wszystko się ułoży. Jednak ile razy zawiodłam się na tych obietnicach?
- A co z tobą i Marco?
- Poradzimy sobie. Ja tylko chcę cię przeprosić, za to wszystko. Nie powinienem znów wchodzić z butami w twoje życie. Czasami lepiej odpuścić, tak byłoby lepiej. Wybacz, ale powinienem się już zbierać - udał się w kierunku wyjścia.
- Mario! - krzyknęłam, a 20-latek odwrócił się w moim kierunku. - Powodzenia - uśmiechnęłam się, a chłopak odwzajemnił gest i zniknął za drzwiami.

***

- Było mnie słuchać, zaoszczędziłabyś na biletach - zaśmiał się Nuri, wypuszczając mnie ze swoich objęć.
- Odpuść przemądrzalcu.
- Nie złość się, przecież wiesz, jak się cieszę, że wróciłaś.
- Miki! Gdzie byłaś? Tata mówił, że nie chcesz przyjechać - do pokoju wpadł również Omer, którego wzięłam na ręce.
- Nie słuchaj taty, lepiej na tym wyjdziesz- zaśmiałam się.
- Już była jedna, która nie słuchała - odgryzł.
- Miki, a wiesz co? Jutro przyjedzie do nas mama - zdziwiona spojrzałam w stronę Nuriego, który rzekł:
- Nie miałem prawa mu tego odbierać. Nie ważne co było, liczy się to, co będzie teraz.

***

Siedziałam na trybunie stadionu i przyglądałam się trenującym chłopcom. Nie powiem, brakowało mi tego wszystkiego w Polsce.
- Viktoria, co robisz w Dortmundzie? Marco mówił, że wyjechałaś - rzekła Lena, która była zdziwiona na mój widok.
- Po prostu czasami nie da się uciec.
- Cieszę się, że wróciłaś. A na pewno ktoś się cieszy jeszcze bardziej - uśmiechnęła się.
- Lena, ja chcę cię przeprosić. Nie miałam pojęcia, co czujesz. Zachowałam się jak egoistka - powiedziałam z grymasem na twarzy. Nie jest łatwo przepraszać, szczególnie, gdy masz świadomość swojej winy.
- Ciężko było się pogodzić, że Marco jest zakochany w tobie. Jednak gdy widziałam, jak na ciebie patrzy, z jakim uczuciem opowiada, postanowiłam dać sobie spokój. Czasami lepiej odpuścić - powtórzyła słowa, które już dzisiaj usłyszałam. - Nie mam ci tego za złe. Życzę wam szczęścia.

***

Staliśmy na samej górze Westfalenstadion. Prawdopodobnie było to nasze miejsce na ziemi.
- Nie wierzę, że tu jesteś. Ze mną, znów w Dortmundzie - przerwał panującą miedzy nami ciszę, Marco.
- Po tym wszystkim chyba znalazłam jakąś drogę w życiu.
- Pod tytułem? - uśmiechnął się i złapał mnie w pasie, wyczekując odpowiedzi, którą już poznał.
- Pod tytułem: Marco Reus - rzekłam, gdy nasze usta złączyły się w czułym pocałunku. Viktoria, Marco i Dortmund.


sobota, 12 października 2013

16. Znów.

Siedzieli w milczeniu. Ciszy, która z każdą sekundą stawała się coraz bardziej nie do zniesienia.
- Dlaczego nic nie mówisz? - odezwał się Reus, spoglądając na dziewczynę. Chciał zobaczyć w niej jakieś emocje, uczucia. Jednak jej twarz nie mówiła nic. Zupełnie nic. Wpatrywała się w okno, nie chcąc nawiązać kontaktu wzrokowego z blondynem. - Viktoria, proszę. Powiedź coś.
- A co mam powiedzieć? Marco, ty nic nie rozumiesz.
- Chcę cię zrozumieć. Tylko pozwól mi - Miki odwróciła się w stronę piłkarza i delikatnie uśmiechnęła. Pierwszy raz od dłuższego czasu.
- Dlaczego przyjechałeś? - zapytała.
- Dlaczego miałbym nie przyjeżdżać? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Mam ci wymieniać? Marco, ja nie pasuję do ciebie. Nie zasługuję na to wszystko.
- Przestań! - oburzył się. - Nigdy więcej tak nie mów. Rozumiesz? Jesteś wspaniałą dziewczyną... w której się zakochałem - wyznał, a 19-latka opuściła wzrok, by nie patrzeć w jego zielono-brązowe tęczówki. - U której boku chciałbym budzić się każdego ranka i zasypiać każdego wieczoru. Proszę, spójrz na mnie - ujął jej podbródek. - Powiedź, że mam odejść - odejdę - rzekł.
Viktoria nie odezwała się. Milczała. Po raz kolejny nie dała mu jasnej odpowiedzi, którą już poznała. Dlaczego? Może bała się powiedzieć te dwa słowa, które z pewnością zmieniłyby jej życie?
Wpatrywała się w chłopaka, lecz dalej milczała. W jego oczach było widać rozczarowanie i żal. Wbił wzrok w podłogę i poderwał się z kanapy, gdy został zatrzymany przez dziewczynę.
- Nie. Bądź, już na zawsze.

***

Pogoda w Polsce nie sprzyjała wieczornym przechadzkom. Wysoka wilgotność potęgowała uczucie chłodu, jednak tej dwójce to nie przeszkadzało. 19-latka męczyła się z zakluczeniem drzwi, a Marco śmiał się z nieporadnej nastolatki, gdy ze schodów zbiegł Kuba. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i spoglądała na szyderczą twarz byłego chłopaka.
- Viktoria, ty tutaj? Przyjechałaś znów "na stałe"? - zakpił. Miki starała się zachować spokój, lecz wychodziło jej to z trudem.
- Pierdol się.
- Znów wraca dawna Viktoria. Co się stało z tą potulną dziewczynką o anielskiej twarzy? - dodał z uśmiechem. - Widzę, że znów nabroiłaś. No cóż, nie obchodzi już mnie to. Do zobaczenia, znów- zaakcentował ostatnie słowo i odszedł, w odpowiedniej chwili, ponieważ Viktoria powoli traciła kontrolę. Co ona zrobiła światu, że tak bardzo ją skrzywdził? - pytała.
- Kto to był? - odezwał się Marco, który przysłuchiwał się rozmowie, lecz nic nie rozumiał.
- Nikt - odburknęła. - Już nikt ważny - dodała i weszła z powrotem do mieszkania, straciwszy jakąkolwiek chęć na spacer.

***

- Trzymaj - rozkazała, podając butelkę z czerwonym winem. Chłopak nie pytał, doskonale wiedział o co chodzi. Usiadła obok niego, a on objął ją ramieniem. Siedzieli wtuleni w siebie dłuższą chwilę, popijając trunek, który sprawił, że rozmowa ożywiała się z każdą minutą.
- Kto to był? - zapytał ponownie Reus. - O czym rozmawialiście?
- Kuba - odparła krótko. - Marco, proszę. To wszystko jest już i tak popieprzone.
- Wrócisz do Dortmundu? - zadał jedno z pytań, na które nie umiała odpowiedzieć.
- Nie chcę wracać. Nie chcę widzieć Mario, ale nie mogę tu zostać - rzekła nieświadoma wydarzeń w Dortmundzie.
- Ale tam jest twój dom - uśmiechnął się, spoglądając na nastolatkę. - Wróć ze mną. Dlaczego się boisz?
- Chcesz wiedzieć, dlaczego boję się powiedzieć "kocham cię"? Nie chcę kochać. Nienawidzę miłości. 
- Może dlatego, że nigdy na prawdę nie kochałaś? - uniósł jej brodę i spojrzał swoim przenikliwym wzrokiem. Wpatrywał się w nią z taką czułością, emocjami, których nie można wyrazić słowami. Złożył nieśmiały pocałunek na jej wargach, jednak dziewczyna odsunęła się od niego.
- Kocham cię - rzekła. - Nawet nie możesz wyobrazić sobie, jak bardzo - dodała i oddała się jego śmielszym pocałunkom.

***

Minął tydzień odkąd Reus wrócił do Dortmundu, jednak Miki została. Obiecała mu, że wróci, gdy wszystko przemyśli. Była pewna, że wróci, tylko nie wiedziała kiedy dokładnie to nastąpi.
Nad Gdańskiem nieśmiało unosiło się słońce. Niedzielna nuda przepełniała ją całą. Usiadła przed telewizorem, wzięła laptopa i włączyła urządzenie. Gdy weszła na jeden z portali sportowych, potok łez popłynął po jej policzkach. Starała się opanować i spokojnie doczytać całość artykułu. Jednakże, łzy uniemożliwiały jej to, a litery zamieniały się w rozmazane linijki.

Oficjalnie: Mario Götze podpisał kontrakt z Bayernem Monachium.

Zapamiętała tylko tą frazę. Z drżeniem rąk wybrała numer do Marco, który zapewne o wszystkim wiedział od dawna, lecz nie raczył jej poinformować.
- To prawda?! - krzyknęła do słuchawki. - Marco, błagam. Powiedź, że to żart - łkała.
- Niestety... - odparł z żalem. - Mario uznał, że tak będzie lepiej. Dla nas wszystkich.
Nie odpowiedziała nic. Dotarło do niej, że zniszczyła życie 20-latka, który dla jej szczęścia poświęcił swoją całą karierę i odszedł, by nie ranić jej już więcej. Dodatkowo niszczyła przyjaźń Reusa z Gotze oraz swój klub.