niedziela, 29 września 2013

15. Moja droga na dno.

- Czego chcesz? - odparła chłodno, spoglądając na stojącą w drzwiach Zuzę.
- Porozmawiać, Viktoria - rzekła z nadzieją w głosie.
- Nie mamy o czym - chciała zamknąć przed nią drzwi, lecz dziewczyna jej to uniemożliwiła.
- Błagam, wysłuchaj mnie. Zajmę ci tylko pięć minut.
- Dobra - odburknęła i pokierowała się w stronę okna, spoglądając na ulicę. - Słucham, co chcesz mi powiedzieć?
- Viktoria, nie chciałam, żeby to tak się potoczyło - zaczęła. - Rozumiesz, nie chciałam przekreślić naszej przyjaźni.
- Ale to zrobiłaś - dodała. - Nie wiem, po tu przyszłaś. Zniszczyłaś mi życie, przyjmujesz to do wiadomości? - odwróciła wzrok w jej stronę i spytała ze łzami w oczach. - Ty i Kuba zniszczyliście mi życie. Możesz już iść, nie masz na co liczyć.
- Chcę ci tylko powiedzieć, że miłość nie wybiera. Jeśli kogoś kochasz, zrobisz wszytko, żeby z nim być. a najbardziej cierpisz, gdy musisz wybierać. Jednak miłość zawsze zwycięża. Przepraszam - rzuciła i wyszła z mieszkania 19-latki.

***

Siedziała skulona na gdańskiej plaży. Temperatura wskazywała kilka stopni powyżej zera, lecz wiejący wiatr jeszcze bardziej potęgował uczucie chłodu. Uwielbiała morze, zdecydowania woda była jej żywiołem. Każdą wolną chwilę starała się spędzić właśnie w jej pobliżu. Wydawało się, że w tym miejscu znikają wszystkie problemy. Odlatują wraz z porywistym wiatrem.
- Wszystko w porządku? - zapytał przechodzący obok chłopak.
- Tak, to znaczy nie - odpowiedziała, znów chowając twarz w dłoniach.
- Czemu płaczesz? - usiadł obok dziewczyny. - Takie ładne dziewczyny nie powinny płakać - uśmiechnął się nieznajomy.
- Chyba chcą udawać, kogoś kim nie są. Próbują być silne, a tak naprawdę są cholernie słabe.
- A ty jaka jesteś? - zapytał. - W ogóle jestem Mati - przedstawił się i uśmiechnął, jakby chciał sprawić, by na twarzy nastolatki również zagościł uśmiech. - Mateusz.
- Viktoria - odpowiedziała chłodno, gdy w kieszeni jej kurtki rozbrzmiał dzwonek telefonu, a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Nuriego.
- Dlaczego nie obierasz?
- Po prostu - odpowiedziała i odrzuciła połączanie. - Nie mam zamiaru tłumaczyć się ze swojego życia.
- Chłopak? - zapytał bez ogródek.
- Naprawdę chcesz tego słuchać?  Chcesz posłuchać historii życia jakiejś dziewczyny siedzącej na tej pieprzonej plaży?
- Nic nie mam do stracenia - uśmiechnął się w jej stronę i zaczął słuchać.
- Miałam cztery lata, kiedy moi rodzice się rozwiedli - zaczęła.  Moja mama postanowiła wyjechać z Niemiec, gdzie mieszkaliśmy. Nic nie zabrała, oprócz mnie. Rozdzieliła mnie z moim bratem i tatą! - podnosiła głos, który był pełen goryczy i wyrzutu. - Przyczaiłam się, że nie miała dla mnie czasu, że praca i mój "nowy tata" byli ważniejsi. Poznałam znajomych. Starszych znajomych. Żyłam od imprezy do imprezy, kiedy potrzebowałam pomocy, nikogo nie było - starała się nie płakać, lecz roniła pojedyncze łzy. - Wyjechałam. Chciałam się odciąć od problemów. Wtedy popełniłam błąd. Zakochałam się w moim przyjacielu, chociaż to było raczej zauroczenie. To był największy błąd mojego życia. Nie kochał mnie, a ja wróciłam do domu. Zaczęłam spotykać się z Kubą, który stał się moim oparciem, a także miłością, jakiej nie możesz sobie wyobrazić. Jednak to on mnie zniszczył. Wolał moją przyjaciółkę niż mnie... - schowała twarz w dłoniach i cicho łkała. Wspomnienie przeszłości, było dla niej najbardziej bolesną rzeczą, z której nie zwierzała się nikomu. Do tego czasu. Nieznajomy chłopak miał w sobie, coś co pozwoliło jej się odtworzyć. Przenikliwe, szaro-zielone oczy, które mówiły: wysłucham cię, ciepło bijące od niego, czy może fakt, iż byli sobie zupełnie obcy? Fakt, że nie będzie jej oceniał, pochwalał, czy zganiał.
- Widocznie nie był ciebie wart. Nie wart twoich łez.
- Myślisz, że to wszystko? To tylko kolejny przystanek w mojej drodze na dno. Uciekłam stamtąd, po raz kolejny zwiałam. Wróciłam do mojej przeszłości. Chciałam zaznać szczęścia, jednak skrzywdziłam, nie tylko siebie, ale też innych.
- Innych? - dopytywał.
- Tak. Było ich dwóch. Dwóch najlepszych przyjaciół. Mogłam wybrać tylko jednego, a wybrałam źle. On zniszczył wszystko, wszystko co mi obiecał: że mnie nie skrzywdzi, że już nie pozwoli mi odejść. Nie kochałam go. Spełniłam tylko swoje marzenie. Marzenie gówniary, która była zakochana w przystojnym piłkarzu. On zranił mnie, a ja zraniłam osobę, na której mi naprawdę zależy - przyznała się przed samą sobą. - Nie byłam świadoma tego co czuję. Jednak on mi nie wybaczy. Zniszczyłam wszystko - zakończyła. - Powinnam już iść. Robi się ciemno - dodała i wstała z miejsca.
- Zaczekaj! - krzyknął za oddalającą się dziewczyną. - Skąd wiesz, że ci nie wybaczy? - zapytał, łapiąc ją za rękę.
- Bo takich rzeczy się nie wybacza - odpowiedziała i zniknęła w szarościach miasta.

***

Zostali sami w szatni, która po przegranym spotkaniu opustoszała w szybkim tempie. Zawodnicy spieszyli do swoich domów, żon, dzieci, partnerek, lecz nie oni. Oni zostali.
Siedzieli w ciszy, nie odzywając się do siebie. Poróżniła ich jedna dziewczyna, w której obaj byli zakochani. Jednakże, ona nie wybrała żadnego z nich.
- Tak się skończy nasza przyjaźń? - odezwał się po dłuższej chwili mniejszy z dwójki przyjaciół.
- Ty ją skończyłeś - odparł chłodnym głosem. - Zraniłeś ją, czyli zraniłeś mnie.
- Myślisz, że tego chciałem?! - krzyknął w złości na samego siebie. - Myślisz, że chciałem zniszczyć swoje życie, twoje życie, życie Viktorii oraz życie wszystkich innych? Naprawdę tak uważasz? Naprawdę, masz mnie za takiego człowieka? - zapytał, lecz Marco nie odezwał się ani słowem, tylko wpatrywał się w piłkarza z posępną miną. - W takim razie nie mamy o czym rozmawiać - dodał i opuścił szatnię, głośno trzaskając drzwiami.
Wyszedł na parking i udał się do swojego sportowego auta, gdy w kieszeni jego spodni zadzwonił telefon.
- Słucham? - odezwał się brunet. 
- Pan Gotze? - zapytał nieznajomy. - Mam dla pana pewną propozycję.

***

- To wszystko co zamierzasz zrobić?! - krzyknął poddenerwowany Sahin, wchodząc do mieszkania blondyna.
- A co ja mam zrobić? Dała mi jasno do zrozumienia, że między nami nic nie ma. Przeliterować ci to? Ona mnie N-I-E K-O-C-H-A!
- Gówno wiesz - odparł. - Ona cię kocha bardziej niż to sobie wyobrażasz. Dlatego bierz samochód i zapieprzaj do Polski! - rozkazał i podał 22-latkowi kartkę z adresem. - Masz i walcz o nią.

*** 

Siedziała w swoim pokoju z laptopem na kolanach, przeglądając różne strony internetowe. Bezczynność doprowadzała ją do obłędu. Miała ochotę rzucić wszystko i wrócić z powrotem do Niemiec. Jednak duma i cholerny honor wypełniający jej duszę, nie pozwalał jej na to.
Powoli dochodziła godzina dwudziesta druga. W mieszkaniu panowała cisza, gdyż jej rodzina postanowiła odwiedzić dawnych znajomych i wyjechała na drugi koniec kraju. Uznali, iż dorosła już osoba nie potrzebuje pomocy, a potrzebowała jej bardziej niż kiedykolwiek przedtem.
Odłożyła urządzenie i podeszła do okna. Widziała przejeżdzające auta, pojedynczych ludzi i uliczne latarnie. Chciała znów być tą małą dziewczynką, która gdy miała problem mogła usiąść na kolanach taty i zwierzyć mu się z tego, co ją trapiło. Teraz nie miała nikogo. Udawała, że da radę sobie sama. Starała się być silna i im bardziej próbowała, coraz częściej okazywała swoje słabości.
Ciszę panującą w domu przerwał dzwonek do drzwi. Z racji później pory, nie spodziewała się gości. Szybkim krokiem zbiegła ze schodów. Przekręciła zamek i ujrzała go. Stojącego przed nią. Jego i nikogo innego. Tego, którego kochała najbardziej na świecie. Tego, którego kochała z pełną świadomością.
- Nie dam ci odejść - odezwał się jako pierwszy. - Teraz naprawdę nie dam ci odejść. Nie obchodzi mnie, czy zatrzaśniesz przede mną drzwi,  powiesz, że nic dla ciebie nie znaczę. Nie ma czegoś takiego, jak: jeśli kogoś kochasz, to pozwól mu odejść. Ja ci nie pozwolę! - odparł i spojrzał na dziewczynę swoimi oczami, w których malował się smutek i żal. - Nie pozwolę. - oddał, gdy ich usta złączyły się w długim, czułym pocałunku.

środa, 25 września 2013

14. Przykro mi.

Siedziała tępo wpatrując się w okno. W jej życiu nigdy nie miała łatwo, począwszy od jej skomplikowanej sytuacji rodzinnej, skończywszy na dotychczas największym zawodzie miłosnym, czyli rozstaniu z Kubą. Jednak okazało się, że to dopiero początek. Wróciła do Dortmundu, by zaznać spokoju, wręcz uciec od problemów. W życiu nie ma tak łatwo. Kłopoty się mnożą, a Viktorii ranienie samej siebie oraz innych wychodzi doskonale. Skrzywdzili ją, a ona krzywdzi innych - zataczając koło.
Zeszła z parapetu swojego ciemnego pokoju i poszła do szafki, na której stało wiele ramek ze zdjęciami. Mała, słodka dziewczynka ze swoimi przyjaciółmi gra w piłkę na szkolnym boisku. Beztroska - tego jej brakowało.
Każdą fotografię dokładnie oglądała, przyglądając się ze smutkiem.

 ***
zima, 2008 rok. 
- Zgadnij Marco kto przyjechał? - podbiegł zdyszany do swojego starszego kolegi. - Miki! 
- Nie wiem, o kim mówisz - odparł Reus.
- Moja przyjaciółka z Polski. Zobaczysz, dogadacie się. 

 ***
lato, 2009 rok. 
- Wy się chyba nie znacie - stwierdził niższy brunet. - Marco, to jest Viktoria. Viktoria to jest Marco. - piłkarz podał jej dłoń i uśmiechnął się serdecznie.

***

- Czekaj, odprowadzę cię. - krzyknął za oddalającą się dziewczyną, Reus. - Nie masz nic przeciwko? 
- Oczywiście, że nie - odparła nastolatka. - Więc Marco, co cię ponownie sprowadza do Dortmundu? 
- Postanowiłem odwiedzić starych znajomych - rzekł. - Ty jesteś córką trenera, tak? 
- Tak, tylko nie mieszkam tu. Jestem z Polski. 
- Zawsze mi mówili, że najładniejsze to Polki. Widzisz, oto żywy dowód - na słowa młodego Niemca, dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało i zarumieniła. 

***
jesień, 2012 rok. 
- O cześć Sahin - powitał gości gospodarz imprezy - Marco Reus.
- Siema stary - podał rękę koledze Nuri. - Poznaj proszę moją przyjaciółkę, Viktorię.
- Witam, jestem Marco - przedstawił się szarmancko. - Ale czekaj, czekaj. Pamiętam cię! - olśniło 22-latka - To ty... jak ciebie przezywali? - zaśmiał się.
- Jestem Viktoria, czyli Miki - odezwała się. - Pamiętam cię Marco, kiedyś byłeś rudy - 19-latka zaczęła się śmiać.
- Aaa, już sobie przypomniałem, dokuczałaś mi - udawał obrażonego, lecz po chwili również się zaśmiał. - Dobra, wybaczam ci. Wchodźcie - zaprosił gości do swojego mieszkania. 

 ***

Reus uklęknął naprzeciwko dziewczyny i spojrzał jej głęboko w oczy - Przyjechałaś, żeby być szczęśliwą. Nie wyrzucaj tego do kosza, ale napraw. Przecież, ty się nie poddajesz - uśmiechnął się Marco i podał 19-latce dłoń. Piłkarz objął nastolatkę ramieniem i ruszyli w kierunku auta zawodnika Borussii. Po chwili Viktoria stanęła i spojrzała na 22-latka.
- Dziękuję - rzekła - Dziękuję, że jesteś - powiedziała, gdy zaczął padać rzęsisty deszcz. 

 ***

- Nie. Odejdź, proszę. Nie dam ci tego, na co zasługujesz - uwolniła się z uścisku i spojrzała na 22-latka.
- Nie mów tak! - oburzył się. - Nie rozumiesz, że chcę tylko ciebie? Kocham cię, Viktoria.  


Wszystko pamiętała z dokładnością. Każdą scenę, każde słowo, każdy ruch. Wszystko. Jednakże, dlaczego myślała o Reusie? Odpowiedz jest prosta: bo Gotze to zamknięty rozdział w jej życiu.

***

Stała na zaśnieżonym progu mieszkania Sahina. Czuła się jakby przychodziła tutaj pierwszy raz. Bała się go ujrzeć, bała się rozmowy z nim, bała się wyjawić prawdę.
23-latek otworzył jej drzwi i ruchem dłoni zaprosił do środka. Uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na stojącą, z posępną miną, przy oknie dziewczynę. Nie odzywała się, Nuri również milczał. Atmosfera panująca w mieszkaniu nie wróżyła dobrych wieści. Między dwójką przyjaciół narastało napięcie. 
- Wracam do Polski - oznajmiła po dłuższej chwili. 
- Słucham? - zapytał zdziwiony mężczyzna. 
- Wracam do domu. Nuri... dziękuje ci - odparła, z trudem tłumiąc łzy. - Za wszystko - dodała i pokierowała się w stronę wyjścia, lecz Sahin złapał ją za rękę i nie pozwolił opuścić mieszkania. 
- Tutaj jest twój dom. Nie możesz wyjechać. Nie możesz zostawić mnie, rozumiesz? Nie możesz. 
- Nie, Nuri. Tu nigdy nie zapomnę o tym wszystkim. Nie zostanę, choćby nie wiem co.
- Nie powiedziałaś tacie, prawda? Przyszłaś tylko do mnie. Dlaczego? - zapytał, lekko podnosząc głos, bynajmniej nie krzycząc. 
- Bo tylko ty, nie negujesz tego co robię. Nawet tego co jest złe. Zachowujesz się jak przyjaciel, nawet jeśli mi jest do tej postawy daleko. Przepraszam - odparła i wyminęła chłopaka, udając się do swojego mieszkania, które wkrótce zamierzała opuścić. 

 ***

Wściekły i zły wpadł do swojego auta i ruszył z podjazdu, przemierzając ulice Dortmundu. Zapewne złamał dziesiątki przepisów, które w tej chwili absolutnie go nie interesowały. Mógłby zrobić wszystko, by zatrzymać Viktorię w Niemczech. 
Wpadł bez pukania do domu Reusa i głośno trzasnął drzwiami. 
- Marco?! - krzyknął, lecz nie usłyszał odpowiedzi. - Kurwa, Reus! 
22-latek zbiegł ze schodów, zaniepokojony zachowaniem klubowego kolegi.
- Co jest, stary? Co ty wyprawiasz? 
- Jedziemy! Później ci wyjaśnię- oznajmił, bez większych wyjaśnień. - Jedziemy na lotnisko. Zabiję cię jak to spieprzysz - odparł i oboje wybiegli z mieszkania. 

***

Szła w kierunku odprawy, ciągnąc za sobą walizkę. Nie wiedziała, czy postępuje dobrze. Czy to jest słuszne, kolejna ucieczka? Co się stanie w Polsce? Jak wytłumaczy swój przyjazd? Nie wiedziała nic. 
Usłyszała głos informujący o rozpoczęciu ów oprawy, który sprawił, że z jej oczu poleciały gorzkie zły. Odwróciła się za siebie. Miała nadzieję, że ujrzy Marco i nie pozwoli jej wyjechać. Stanie i powie jak bardzo ją kocha, a ona zrozumie, że to z nim chce być. Jednak nic takiego się nie stało. Jego nie było. Była tylko ona i czekający na nią samolot. 
Weszła na pokład i zajęła miejsce obok okna. Teraz wiedziała, że nie ma już odwrotu. 

***

- I gdzie ona jest?! - krzyknął zdenerwowany Reus. - Nie ma jej! 
- Czekaj, musi gdzieś być - odpowiedział, starający się zachować spokój Nuri. Wystarczyło, że Marco ledwo panuje nad swoimi emocjami. 
- Przepraszam, przepraszam - mijał stojących w kolejce turystów, którzy z mordem w oczach patrzyli na 22-latka, starającego się dostać do okienka. - Proszę mi powiedzieć, o której odlatuje samolot do Gdańska? 
- Samolot do Gdańska już odleciał. Przykro mi - odpowiedziała siedząca za szybą pani. 

***

Kroczyła korytarzem prowadzącym do mieszkania swoich rodziców. Lot był dla niej istną katorgą, nie znosiła latać, a ta podróż była jeszcze cięższa. Z bladą twarzą, podpuchniętymi oczami zmierzała do drzwi, gdy usłyszała śmiech - dobrze znany śmiech. Ze schodów zbiegła Zuza, a za nią rozbawiony Kuba. Oboje stanęli jak wryci. Viktoria była ostatnią osobą, której się spodziewali. W tym momencie, stała przed nimi ze ze łzami w oczach i zaciśniętymi ustami. Nie chciała dać po sobie, jak bardzo cierpi, a cierpiała bardzo. 
Ciszę przeplataną odgłosami dochodzącymi z ulicy, przerwała 19-latka, która zdołała wydukać tylko jedne zdanie.
- Nie będę stawać na drodze waszego szczęścia - i zniknęła w otchłani swojego polskiego domu.

piątek, 20 września 2013

13. Kocham cię, Viktoria.

Stała jak wryta, spoglądając na znikającego za hotelowym zakrętem Marco. Czuła jak miękną jej nogi, a oddech staje się coraz płytszy. Traciła kontakt z rzeczywistością. Spojrzała w stronę swojego przyjaciela, który miał zmartwiony i zaskoczony wyraz twarzy. Roztrzęsiona dziewczyna rzuciła mu się w ramiona i łkała, a on z całych sił przytulił ją do siebie i starał uspokoić.
Zaprowadził Viktorię do pokoju i położył się obok, jakby jego uścisk był ochroną dla nastolatki, jakby miał sprawić, że o wszystkim zapomni.
- Mi się to śni, prawda? - odezwała się drżącym głosem. - Zaraz się obudzę i wszystko będzie dobrze. To wszystko głupi sen. Powiedz, że to sen? Proszę, powiedz, że to sen!
- Spokojnie - powiedział łagodnie. - Wszystko się ułoży. Zobaczysz - głaskał ją po włosach i dalej nie wypuszczał z objęć.
- Nie kłam. Nic już nie będzie takie same. Rozumiesz? Nic! Wszystko zniszczyłam. Wszystko! - łkała i z trudem łapała oddech. Właściwie nie wiedziała, co czuje. Kogo darzy uczuciem. Nienawidziła siebie, gdyż skrzywdziła jedną z najważniejszych dla niej osób.

***

Siedzieli w jednym z pubów, sącząc piwo i rozmawiając. Sahin cenił sobie mądrość życiową, jaką posiadał Kuba Błaszczykowski. Mimo swojego młodego wieku, wiele przeżył. Dlatego z wieloma problemami kierował się właśnie do niego. 
- Nuri, co jest? - zapytał pomocnik Borussii Dortmund oraz reprezentacji.
- Ahh, martwię się o Viktorię. Pogubiła się w tym wszystkim, a ja nie wiem jak jej pomóc - odparł z grymasem bezsilności i streścił całą opowieść związaną z dziewczyną, zaczynając od jej trudnej relacji z Mario, a kończąc na dzisiejszym wieczorze.
- Stary, zaufaj jej. Przestań bawić się w tatusia Viki. Poradzi sobie.
- Nie rozumiesz. Mario ją zrani, każdy wie jaki on jest. Nie wierzę w żadne przemiany, po prostu niektórzy ludzie się nie zmieniają.
- Tego nie wiesz - zaprzeczył Polak.
- Tylko to czuję... - dokończył, upijając łyk chmielowego napoju.

***

Wigilia to czas radości, szczęścia. W tym dniu wszystko jest magiczne, a przynajmniej takie się wydaje. 
Viktoria obudziła się wcześnie rano, co było niepodobne. Zmęczona zeszła na dół. Noce były dla niej bardzo ciężkie. Sama, zamknięta w ciemnym pokoju, rozmyślała - czasem za dużo. Sytuacja ją przerosła. Wszystko co robiła, miało złe skutki, które raniły są samą. 
- Wesołych Świąt! - krzyknął wchodzący z zakupami, Nuri. 
- Wesołych, wesołych - odpowiedziała Miki.
 ***

Siedziała przed telewizorem i oglądała nudne programy. W kuchni wojnę z potrawami toczyli Alan i Nuri, a mały Omer przyglądał się dwójce nieporadnych kucharzy. 
- Synek, idź do Miki - rzekł 23-latek, a 4-latek udał się do pokoju. Wspiął się na kanapę i usiadł na kolanach dziewczyny, czule tuląc się do niej. 
- Co szkrabie? - zapytała nastolatka, spoglądając na chłopca, który podniósł swoje oczka i spojrzał na nią.
- Będziesz moją mamą? - dziewczyna zamarła, jak i również opierający się o framugę drzwi Nuri. Do tej pory miał nadzieję, iż słowa syna były jedynie wymysłem jego wyobraźni, złudzeniem. Dziewczyna spojrzała na niego, a na niej twarzy jakby widniał napis: pomóż mi.
Viktoria nie umiała wydobyć  z siebie ani jednego zwięzłego, normalnego zdania, a w końcu rozmawiała z 4-latkiem!
- Kochanie, ale ja jestem twoją ciocią - odparła, chociaż w jej głowie to zdanie brzmiało lepiej.
- Dobrze. Ale moim wujkiem będzie Marco? - kolejne pytanie z serii: jakich pytań nie zadawać. Do oczu cisnęły się jej łzy, a puls znacznie przyspieszył.
- Nie wiem, kochanie. Chodzi o to, że ja nic nie wiem. 

***

Impreza w drugim dniu świąt to tradycja. Viktoria niechętnie zgodziła się towarzyszyć swojemu tacie w ów wydarzeniu, ale nie chcąc wykręcać się po przez użycie fałszywych argumentów, zdecydowała się na wyjście.
Wszyscy siedzieli w lożach w jednym z najlepszych klubów w Dortmudzie. Miki była ubrana kremową, krótką sukienkę, idealnie podkreślającą jej talię. Jej zgrabne i długie nogi zdobiły wysokie, również cieliste szpilki, a nadgarstki zdobyły perłowe bransoletki.
Stała przy barze i wzrokiem wyszukiwała swoich przyjaciół. Miała nadzieję, że uniknie spotkania z Marco, gdyż jak to miała w zwyczaju, od problemów chciała po prostu uciec.
- Uśmiechnij się – podszedł do niej niewysoki brunet i pocałował w policzek.
- Jakoś nie mam ochoty na zabawę – odparła z grymasem na twarzy. - Przepraszam na chwilę - dodała i udała się w stronę łazienki.
Dochodziła północ. Siedziałam wraz z dziewczyną Roberta, Anią oraz partnerką Łukasza, Ewą. Obie były bardzo sympatyczne i chociaż zazwyczaj zarażały wszystkich swoim optymizmem, w tym dniu nie miałam ochoty na nic. Najchętniej wyszłabym stamtąd i zamknęła się znów w swoim pokoju. Naprawdę nie miałam siły na nic. Odeszłam od stolika, przy którym spędziłam większość czasu, głównie na przysłuchiwaniu rozmowie dwójki Polek. Starałam się wyszukać wzrokiem Nuriego, bądź taty, żeby poinformować ich, iż mam zamiar wrócić szybciej do domu. Ruszyłam w stronę łazienki, która tego dnia była miejscem, w którym mogłam zostać. Weszłam na korytarz prowadzący do ów pomieszczenia i zamarłam. Łzy mimowolnie spłynęły po moich policzkach, a serce rozpadło się na miliony kawałków. Nie umiałam wydobyć z siebie ani jednego słowa. Wszystko w jednej chwili legło w gruzach, całe jego dotychczasowe zapewnienia, wszystko.
- Viktoria, to nie tak... - odparł ledwo kontaktujący Gotze i odsunął od siebie jakąś dziewczynę.
- Oszczędź - odparłam. - Wynoś się z mojego życia! Nie wierze jaka byłam głupia. Dlaczego ci zaufałam?! - wpadłam w rozpacz i wybiegłam z klubu, po drodze mijając Marco, który zapewne przyglądał się całej sytuacji. Jednak teraz miałam to gdzieś. Wszystko przestało mnie interesować. Jeszcze nikt nigdy mnie tak nie zranił, jak on. W jednej chwili zniszczył wszystko, co starał się naprawić. 

***


Siedziała na krawężniku z twarzą schowaną w dłoniach. Nad Dortmundem zawisła czarna chmura, z której padał obfity deszcz. W tej chwili nie obchodziło ją to. Zastanawiała się co dalej będzie z jej życiem. Jednego była pewna, Gotze kolejnej szansy nie dostanie.
Marco wybiegł z klubu na ulicę, na której zauważył zrozpaczoną dziewczynę. Teraz nie liczyły się jego zranione uczucia, wydarzenia, które miały miejsce na Teneryfie. Liczyła się tylko ona.
Podszedł do niej, podał rękę i pomógł wstać. Nie zawahała się, tylko wtuliła się w ramiona młodego Niemca, który cierpiał razem z nią.
- Nie płacz. Nie pozwolę cię już więcej skrzywdzić - rzekł łagodnym głosem, głaskając ją po przemoczonych włosach.
- Nie. Odejdź, proszę. Nie dam ci tego, na co zasługujesz - uwolniła się z uścisku i spojrzała na 22-latka.
- Nie mów tak! - oburzył się. - Nie rozumiesz, że chcę tylko ciebie? Kocham cię, Viktoria. 
 

niedziela, 15 września 2013

12. Dla mamy.

Zaplanowanie wakacji, chociaż krótkich, ale jednak w dość popularnym, było dla organizatora nie lada wyzwaniem. Ogarnięcie tego w przeciągu dwóch dni stało się dość dużym kłopotem, lecz dla Nuriego Sahina nic nie jest niemożliwe. Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Celem tych wakacji był oczywiście odpoczynek po trudach całej rundy jesiennej. 23-latek miał pewne obawy dotyczące wyjazdu, a mianowicie sprawy dotyczące Viktorii. Z pozoru wszystko wyglądało dobrze, świetnie dogadywała się z Gotze, ale Sahin wiedział, że Reus również nie jest jej obojętny.
Opuszczali zaśnieżony Dortmund w świetnych nastrojach. Chociaż miał być to tylko 4-dniowy, krótki, przedświąteczny wypad, zapowiadały się wspaniałe wakacje. Nie ma innej możliwości, jeżeli wyjeżdża się z takimi ludźmi. 
Punktualnie o 8:00, samolot niemieckich linii lotniczych, wystartował z dortmundzkiego lotniska.
- Nie idź spać - rzekł, siedzący obok Viktorii, Gotze. - Będę się nudził - zrobił smutną minę i spojrzał na uśmiechniętą dziewczynę. Chciał, by te wakacje zbliżyły tę dwójkę jeszcze bardziej. 
- To idź do Marco - pokazała palcem na siedzącego dwa rzędy przed nimi piłkarza, który podziwiał krajobraz przez małe, samolotowe okienko. - Dobranoc - odwróciła się plecami i starała się zasnąć.
- Ale ja chcę być z tobą. Muszę. Pragnę. Chcę. Powinienem! - mówił, na co dziewczyna wybuchła śmiechem.
- Dureń - rzuciła i zmierzwiła mu włosy, wywołując szeroki uśmiech na jego twarzy. - Dobranoc jeszcze raz - pocałował ją w czoło i wziął do ręki gazetę, pozwalając dziewczynie zasnąć.

***

- Wstawaj księżniczko - szepnął czule. - Zaraz lądujemy- mówił, lecz Miki dalej nie otwierała swoich oczów, tylko słodko się uśmiechała. - Wstawaj, wstawaj, wstawaj - mówił jej do ucha. 
- Zamknij się, zamknij się - przedrzeźniała go. 
- Wstawaj kochanie - rzekł, sprawiając, że policzki 19-latki przybrały różowy kolor. - Obudź się, proszę, proszę, wiesz co? 
- Co? - spytała rozbawiona zachowaniem chłopaka. Przybliżył się do Viktorii i szepnął: 
- Kocham cię. Wiesz? - dziewczyna spojrzała na niego zalotnym wzrokiem i przegryzła wargę, ale nie odezwała się ani słowem. Nie powiedziała: Ja ciebie też. Zamilkła. 
- Siema, gołąbeczki - krzyknął Piszczek, na widok którego Viktoria odsunęła się Gotzego i speszona spojrzała na Polaka. Kątem oka, zobaczyła spojrzenie Marco, który nie był szczęśliwy z obrotu sprawy - Co tam u was? Bo jak już pytacie, to u mnie dobrze, wszystko dobrze, wspaniale wręcz wyśmienicie... 
- Zamknij się - odpowiedziała po polsku, wywołując wybuch śmiechu u Kuby. 
- Jesteś wredna - odwrócił się na pięcie i podążył w kierunku swojego miejsca, udając obrażonego.

***

Siedzieli na jednej z plaż. Nie odzywali się, tylko wymieniali uśmiechami. Cieszyli się chwilą, o którą tak długo walczyli.
- Widzisz te gwiazdy? - zapytał Gotze, wskazując palcem na piękne, granatowe niebo.
- Dobrze się czujesz? - zaśmiała się 19-latka.
- Popsułaś taką romantyczną chwilę - zrobił smutną minę. - Chciałem ci powiedzieć, że jesteś taką gwiazdą dla mnie.

***

Nuri siedział wraz z synkiem w hotelowym lobby, który rozświetlał palący się kominek. Z racji zbliżających się świąt, gdzieniegdzie wisiały ozdoby, a w rogu widniała piękna choinka, roznosząca zapach świeżego świerku. 
Oboje siedzieli na skórzanej kanapie. 3-latek malował, a Sahin obserwował jego każdy ruch, rozmyślając. Zastanawiał się, co byłoby, gdyby został w Dortmundzie. Czy miałby żonę, syna? Jak potoczyłoby się jego życie? Jedno jest pewne, 23-latek nie widział świata poza swoją pociechą. 
- Dla kogo malujesz, syneczku? - zapytał troskliwie piłkarz, spoglądając na kolorowy obrazek. 
- Dla mamy - odparł nie odrywając wzroku ze swojego dzieła. Serce piłkarza o mało nie wyskoczyło mu z piersi, gdy usłyszał słowa Omera. - Dla Miki - dodał, zsuwając się z kanapy i biegnąc w kierunku schodów. 

***

Szli oświetlaną aleją wzdłuż linii morza, co chwilę wybuchając śmiechem. Marco opowiadał dowcipy, a dziewczyna nie mogła złapać oddechu. Na prawdę nie mogła go stracić. 
- Dobra! Koniec! - zarządziła, stając przed nim. Chłopak spojrzał jej głęboko w oczy, po czym złapał ją w pasie. 
- Bo? Bo co mi zrobisz? - uśmiechnął się zalotnie. Znów dzieliła ich niebezpieczna odległość. Czuła jego oddech na swoim policzku. Pocałował ją. Znów to zrobił. Ona nie protestowała. Oddała się mu i odwzajemniła pocałunek.
- Nie powinniśmy - odparł ze smutkiem i odsunął się od niej. 
- Wiem - rzekła. - Ja to wszystko wiem. 
- Kochasz go? Kochasz go prawda? Kochasz mojego najlepszego przyjaciela! Ja nie mogę mu tego robić! - krzyczał. - Powiedz mi, kochasz go? Proszę - złapał ją za dłoń. W jego oczach było widać smutek, a zarazem złość. - Dlaczego milczysz? Viktoria, odpowiedz mi! - dziewczyna wpatrywała się w niego, ale nie odezwała się ani słowem. Jej wargi drżały, a widok zamazywały napływające łzy. Reus puścił jej dłoń i odszedł. Zostawił ją. 

***

- Vikoria, musimy porozmawiać - odparł ojcowskim głosem Nuri, spotykając dziewczynę na hotelowym korytarzu. 
- Czego chcesz? - odburknęła 19-latka, która nie miała ochoty na żadną konwersację z przyjacielem, a tym bardziej na słuchanie jego rad i pouczeń. 
- Dlaczego ty mu to robisz? - zapytał. - Dlaczego ty robisz to Marco? Dlaczego nie powiesz mu tego co czujesz? Ty go kochasz! Nie Mario, tylko Reusa! Widziałem was, dzisiaj na plaży. Viktoria... - patrzył na zdezorientowaną twarz dziewczyny oraz spływające łzy po jej policzkach. - ... przyznaj się przed sobą samą. Powiedz, kochasz go? Kochasz Gotzego? 
- Kocham go, to chciałeś usłyszeć?! - wykrzyknęła nastolatka i odwróciła się, chcąc za wszelką cenę skończyć tę rozmowę, i poczuła wielką gulę w gardle. 
- Kochasz go, to dlaczego bawisz się moimi uczuciami? - odparł Marco, stojący o kilka metrów dalej, a następnie zniknął. 

niedziela, 8 września 2013

11. Kto ci nagadał takich głupot?

Dorób klucz do swojego serca, ale w kopiach. Oddaj go i bądź szczęśliwą. Żyj tak jak chcesz. Rób co uznasz za właściwe. Co właściwym nie jest. Płać za to. Unieś się honorem i zniszcz. Wszystko. Staraj się naprawić, co nie jest możliwe.
Zapukała do drzwi mieszkania 22-latka. Starała opanować emocje, lecz przychodziło jej to z trudem. Co jeśli on nie chce już jej znać? Co jeśli trzaśnie drzwiami i odejdzie na zawsze?
Stała u progu domu Reusa od pięciu minut, bezskutecznie. Obawiała się najgorszego. Tego, że już nigdy ich relacje nie będą takie same. W sumie miała trochę racji, ich spotkania, gesty, nie będą takie jak przedtem. Ale ona nie pozwoli mu odejść. Nie popełni błędu, który zrobił Gotze. Musiała go odnaleźć.
Powoli zapadał zmrok, płatki śniegu zaczynały prószyć, co było oznaką zbliżającej się zimy. Dni stawały się coraz krótsze, a noce mroźniejsze. Miasta pustoszały, ludzie zamykali się w swoich ciepłych mieszkaniach, spędzając czas z najbliższymi. Dlaczego? Bo z reguły dążyli do szczęścia, a nie komplikowali sobie życia.
Szła przez park, rozmyślając wszystkim, co wydarzyło się przez te ostanie miesiące. Przemierzała oświetlone uliczki, gdy nagle pierwszy od dłuższego czasu, los się do niej uśmiechnął. Zauważyła samego poszukiwanego. Marco Reusa we własnej osobie. Siedział na jednej z ławek, tępo wpatrując się w przestrzeń. Na ten widok Viktoria miała ochotę się rozpłakać, albo co najmniej uciec. Jednak nie mogła tego zrobić. Podeszła do chłopaka, który spojrzał na nią bez emocji, by ponownie odwrócić wzrok. Nie odezwała się ani słowem, tylko zajęła miejsce obok.
- Po co przyszłaś? - zapytał chłodno, po chwili milczenia. Poczuła wielką gulę w gardle. Nie wiedziała co odpowiedzieć. - Przecież jestem ci obojętny.
- Marco, to nie tak - spojrzała na piłkarza, który dalej nie odwrócił wzroku.
- A jak? Wiem, to nie twoja wina. Po prostu nie mogę znieść widoku, gdy jesteś z Mario.
- Ale ja nie mogę ciebie stracić! Rozumiesz? - poddenerwowana, wstała z miejsca, a 23-latek podniósł swoje, przepełnione żalem, oczy. - Ja się pogubiłam. To wszystko jest takie trudne. Dlatego nie mogę cię stracić... - dodała cicho.
Chłopak wstał z ławki i złapał Viki za rękę, której oczy zapełniały łzy.
- Ja też nie chcę ciebie stracić. Dlatego zrozumiem, jeśli wybierzesz jego. Jeśli będziesz z nim szczęśliwa - rzekł i posłał dziewczynie, zapewne wymuszony, uśmiech.
- Ale nie dam ci odejść - powiedziała 19-latka i wtuliła się w ramiona młodego Niemca.

 ***

Spotkania w Lidze Mistrzów należą do najtrudniejszych w całym sezonie. Jednak charakteryzują się wyjątkową atmosferą.Tysiące ludzi pragnących zobaczyć swoich idoli, najlepsze zespoły Europy, największe gwiazdy światowego futbolu, najwybitniejsi trenerzy, najdokładniejsi sędziowie, najpiękniejsze stadiony. Nierealne jest, że wszystko wróciło do Dortmundu. Klubu, który nie miał prawa istnieć. Dzisiaj, Westfalenstadion, 20:45. Największe spotkanie. Mecz o pierwsze miejsce w grupie. Grupie okrzykniętej grupą śmierci.
Od samego rana w mieszkaniu Viktorii panowała świetna atmosfera. W tym dniu miały spełnić się marzenia jej taty, zawodników oraz całego Dortmundu.
- Ten mecz i przerwa - stwierdził Klopp, przeglądając kalendarz.
- Cieszę się, że spędzimy razem święta - odrzekła dziewczyna, wywołując uśmiech na twarzy taty oraz Alana.
- Wpadnie Nuri, co nie? - zapytał chłopak, intrygując Viktorię, która nie miała pojęcia, że ich rodziny spędzają ze sobą święta.
- Tak jak zwykle - odparł trener.
- Na serio? To tak zawsze jest? - pytała zdezorientowała dziewczyna.
- Tak, a to jakiś problem? Przecież Nuri to twój przyjaciel, jesteśmy prawie jak rodzina.
- Nie, nie. Nie o to chodzi - 19-latka miała nadzieję, że do tego czasu wszystko zostanie wyjaśnione, a relacje wrócą do normy.
- To dobrze - uśmiechnął się tata. - Zbieramy się? Powinniśmy już iść, żeby zdążyć na trening przedmeczowy. Jedziecie z nami?
- Jedziemy - odpowiedziała Miki i pobiegła na górę, przygotować się do wyjścia.

***

Serca zgromadzonych biły coraz szybciej. Ludzie ledwo łapali dech. Dziewczyna nie siedziała na VIP-ach. To nie jej bajka. Stała na południowej trybunie. Gdzie najzagorzalsi fani zasiadali na każdym spotkaniu czarno-zółtych. Zbliżała się 90 minuta. Każdy chciał usłyszeć te potrójne gwizdnięcie. Żeby sędzia skończył ten mecz! Żeby marzenia stały się realne. Najdłuższe kilka sekund w ich życiu. W jej życiu. 90 minuta. Sędzia nie kończy. Ostatnia akcja. Ostatni strzał. Niecelny! Koniec! Już koniec! Sędzia gwiżdże.Wielki prysznic piwny. Ludzie wpadają sobie w ramiona. Świętują. To nasz klub wygrał. Możemy powiedzieć, że nasz. Nasz i nikogo innego. Viktoria pożegnała się z nowo poznanymi znajomymi i weszła na murawę. Wszyscy zachowywali się jak dzieci. Wygłupiali, przewracali, po prostu cieszyli się. Podchodziła, a raczej podbiegła do kolejno napotkanych przyjaciół. Wyszukiwała wzrokiem tego najważniejszego. Zbliżyła się do niego, wywołują uśmiech za twarzy chłopaka. Otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz nie dała dojść mu do słowa i zaczęła. 
- Nie mów nic. Przepraszam cię. Czasami zachowuję się jak dziecko, jak księżniczka i nie umiem się przyznać do błędów, ale nie zmienia to faktu, że bardzo cię kocham. Jesteśmy rodziną - powiedziała, a 23-latek złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. 
- Przecież wiesz, że nie umiem się na ciebie gniewać - odparł Sahin. Następnie przeprosił dziewczynę i podszedł do swojego kuzyna, który trzymał na rękach rozemocjonowanego Omera. 
Viktoria chciała poszukać Gotzego, albo Reusa, jednak ktoś nagle zasłonił jej oczy. Przy głośnym dopingu, krzykach fanów nie mogła niczego dosłyszeć, poznać głosu. Odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z poszukiwanym, z Mario. 
- W końcu... - zaczął, lecz dziewczyna nie dała dojść mu do głosu, gdyż zamknęła mu usta namiętnym pocałunkiem. Stali na murawie, w tłumie dziennikarzy. Flesze rozbłysły po całym stadionie. Dziewczyna odsunęła się od chłopaka i skarciła w myślach za swoje impulsywne zachowanie. Tego nie da już się wytłumaczyć. 
- To znaczy, że teraz jesteś moja - odpowiedział szczęśliwy obrotem sprawy. 
- A kto ci takich głupot nagadał? - zaśmiała się Miki i wtuliła się w niego. 
Można rzec, że jest dziewczyną Gotzego. Na pewno tak sądzi sam zainteresowany, jak i całe Niemcy. Pogodziła się z Nurim, Marco, zapewne wybaczy jej też Lena. Wszystko zmierza w dobrym kierunku. Jednak łatwiej wzbić się na szczyt, niż się na nim utrzymać. W jednej chwili wszystko może posypać się jak domino... 

***

- Jedziemy na wakacje! - krzyknął, wchodzący do pokoju, w którym spała Viki, Nuri.
- Jakie wakacje? - zapytała zachrypniętym głosem, otwierając jedno oko. - Przecież jest zima idioto. 
- Zima w Niemczech, a na Teneryfie? Jedziemy, już wszystko zaplanowane.
- Uhm... a czemu ja o niczym nie wiem? 
- Miałaś inne zmartwienia - zaśmiał się chłopak, sugerując kłopoty sercowe Milewskiej. W ramach rekompensaty dostał poduszką po głowie i naraz opuszczenia pokoju. - Ejj! 
- Wynoś się. Daj mi spać! - krzyknęła dziewczyna i odwróciła się drugi bok, lecz w dniu dzisiejszym nie dane jej było spać dłużej. Do jej królestwa wpadł rozbawiony Omer i rzucił się na łóżko, starając się obudzić Miki. W ślady swojego synka, poszedł również Nuri i wszyscy trzej leżeli już na wielkim łóżku dziewczyny. 
- Kiedy jedziemy? - zapytała rozbawiona zachowaniem chłopczyka, Viktoria.
- Jutro - odparł ze stoickim spokojem. 
- COO!? - poderwała się i spojrzała na przyjaciela. - Chyba oszalałeś. Kto w ogóle jedzie? 
- Ja, ty, Omer, Lukas, Mats i Cathy, Mario i Marco, Łukasz z rodziną i Kuba z rodziną - oznajmił. Dziewczyna nie paliła się na wspólne wakacje wraz z Gotzeusem, ale nie miała jak odmówić. Musiała jechać.