wtorek, 27 sierpnia 2013

9. Bądź.

(oczami Viktorii)
Nuri złapał mnie za rękę i wyszliśmy z parkingu. Nie miałam pojęcia, co wymyślił Sahin. Z zamkniętymi oczami przemierzaliśmy schody. Non stop byłam upominana przez bruneta, abym pod żadnym pozorem nie podglądała.
- Dobra, jesteśmy - poinformował mnie piłkarz.
- Ale gdzie? Mogę otworzyć oczy? - zapytałam, ale nie usłyszałam odpowiedzi. -  Nuri? - otworzyłam oczy, ale nie ujrzałam Sahina, lecz Marco. Byliśmy na samej górze Wieży Floriana, otaczała nas panorama śpiącego już Dortmundu. Reus miał na sobie garnitur, co było do niego niepodobne. Wziął mnie za rękę i zaprowadził do stolika, na którym stały dwa talerze z naszym posiłkiem, a także wino, kieliszki i świece. Widać, że był lekko skrępowany, podobnie jak ja.
- Dobry wieczór - zaśmiał się. - Wybacz, że to wszystko tak wyszło - zaczął, a ja nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. - Zapomnijmy o tym. O tym wszystkim.
- Marco, ja nie wiem co powiedzieć. Zaskoczyłeś mnie, i to bardzo - odrzekłam. - Ja też nie jestem bez winy. Po prostu tyle się dzieje, że nie wiem co zrobić, jak zareagować. Przepraszam cię. Czasami zachowuje się jak...
- To ja cię przepraszam. Zresztą nieważne, nie rozmawiajmy o tym - zaproponował.
- Tak będzie lepiej - rzekłam. - Nie wiem, co powiedzieć. Naprawdę ci dziękuję.
Byłam zachwycona otaczającym mnie widokiem. Dortmund był wspaniały, szczególnie nocą. Marco w garniturze wyglądał równie wspaniale jak uśpione miasto. Nie będę się oszukiwać, oczarował mnie tego wieczoru.
Po zjedzonym posiłku zeszliśmy ze szczytu wieży, Marco zaproponował spacer, na co przystałam.
- Viki, nie chcę się wtrącać w wasze sprawy, ale wydaję mi się, że powinnaś porozmawiać z Mario - zaczął.
- Masz rację, nie powinieneś się wtrącać - odpowiedziałam niezbyt miło.
- Mario to mój przyjaciel, ty też jesteś mi bliska. Powinniście porozmawiać.
- Nasze rozmowy nie kończą się dobrze. Marco, nie. Nie zamierzam po raz kolejny cierpieć - prawda jest inna. Chciałabym, abyśmy skończyli z naszymi wojnami, żeby wszytko było jak kiedyś. Jednakże nie umiałam zrobić tego kroku - chciałam o wszystkim złym zapomnieć, ale gdy go widziałam, za każdym razem przypominałam sobie te chwile.


***

- Daj mi pięć minut - krzyknęła zza drzwi łazienki. Lena, Marco i Nuri namówili dziewczynę na wyjście do jednego z dortmundzkich klubów. Nie umiejąc odmówić trójce przyjaciół, niechętnie się zgodziła. Podświadomie czuła, że to nie będzie tylko zwykłe wyjście z przyjaciółmi. Wydawało się jej, że wydarzy się coś więcej. Jednak wszystko pozostawało tylko w sferze domysłów.
- Wyłaź - zawył 23-letni pomocnik. - Lena i Marco zapewne już są na miejscu, my się zawsze musimy spóźniać, a to twoja wina - narzekał.
Zdenerwowana dziewczyna wyszła z łazienki i trzasnęła drzwiami. 
- Ale z ciebie maruda, Sahin - przewróciła oczami. - Chodź. 
W pośpiechu opuścili mieszkanie i pokierowali się w stronę klubu. 

***

- Chodźcie na karaoke! - krzyknął  lekko wstawiony Reus.
- Oszalałeś - odpowiedziała Lena, która starała się być odpowiedzialna za towarzystwo. 
- Czemu? Nie umiesz się bawić, Lenka - rzuciła Viki i pociągnęła Marco na scenę. Lena wraz z Nurim pokiwali głową z niedowierzaniem i wrócili do sączenia drinków. 
- Co śpiewamy? - zapytał chłopak. Oboje weszli na scenę, ku ogromie braw. Jak na piłkarza przystało Marco wybrał rytmiczną piosenkę o Borussii, którą śpiewał wraz z Miki. Nie wychodziło im to dobrze, gdyż co chwilę wybuchali salwą śmiechu. 
- Dortmund unsere Stadt... - śpiewali. - Borussia Dortmund du bist unsere Liebe! BVB NULL NEUN! 
Z uśmiechem na twarzy schodzili ze sceny, trzymając się za ręce. Reus zapomniał o obecności Gotzego w klubie, chciał doprowadzić do spotkania skłóconej pary, ale dopiero później.
Nerwowo zawrócił i znów wszedł na klubową scenę. Szepnął na ucho, by puścili piosenkę, którą Viki uwielbiała, a mianowicie: Passenger - Let her go i zszedł na dół, zastawiając zdezorientowaną nastolatkę. 
Nie widziała co robić, z racji tego, że alkohol zrobił swoje, usiadła na wysokim krześle i wzięła do ręki mikrofon, a muzyka powoli wypełniała salę. 
- Well you only need the light when it's burning low... - śpiewała, wprawiając wszystkich w zachwyt. Tłum zgromadzony z podziwem patrzył na onieśmieloną 19-latkę, która posyłała lekkie uśmiechy w kierunku swoich przyjaciół. Wtem, jej wzrok utkwił na wychodzącym z tłumu brunecie. Stał wpatrzony w Viktorię, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Ona również wpatrywała się w niego, z żalem, złością i smutkiem. Śpiewała właśnie dla niego. 
- Only know you love her when you let her go... And you let her go - zakończyła i zbiegła ze sceny, ku zaskoczeniu wszystkich zgromadzonych. 20-latek pobiegł za nią. Teraz, albo nigdy - pomyślał.
Zdenerwowany Marco wstał od stolika, lecz został zatrzymany przez Lenę, która spojrzała mu prosto w twarz. 
- Kochasz ją? - krzyknęła. Widząc zdziwienie w oczach 23-latka, powtórzyła. - Kochasz ją?! To dlaczego ranisz mnie?
- Lena, ja... - zaczął. 
- Wiem, ty nic nie wiesz. Jak zwykle nic nie wiesz! - krzyczała z trudem panując nad łzami. - Kochasz ją, prawda? 
- Nie - skłamał i  zgrabnym ruchem ominął dziewczynę, a nastepnie udał się w kierunku drugiego wyjścia. 

***

Udało mu się dogonić dziewczynę. Złapał ją za ramię i odwrócił. Zobaczył jej zapłakaną twarz, widok, który rani go najbardziej.
- Zostaw mnie - krzyknęła w rozpaczy. - Nie chcę cię znać! Dlaczego tu jesteś, jeśli sprawia ci to ból? Dlaczego? 
- Bo cię kocham i nie odpuszczę - z oczu dziewczyny popłynęły łzy, lecz nie zamierzała odchodzić. Naprawdę go potrzebowała. - Wszystko co mówiłem, wszystko co robiłem było złe, bo raniło ciebie. A na twoim szczęściu mi zależy. Dlatego odejdę, jeśli powiesz, że mnie nie kochasz - spojrzał na dziewczynę i złożył nieśmiały pocałunek na jej rozgrzanych wargach. Wiedział, że dopiął swego. Jego wysiłki się opłaciły. - Only know you love her when you let her go - rzekł cicho, dalej wpatrując się w nastolatkę. - Jak odeszłaś, jak mnie zostawiłaś, zrozumiałem wszystko - powiedział. Dziewczyna wtuliła się w 20-letniego pomocnika i rzekła: - Chcę, abyś był. Już zawsze. Tylko nie rań mnie, proszę. 
- Obiecuję - odpowiedział i po raz kolejny, lecz z większą śmiałością, pocałował Viktorię. 
On i ona oraz otaczający ich Dortmund.

niedziela, 25 sierpnia 2013

8. To nie jest takie proste.

Wszyscy niby chcą jej szczęścia. Słowo klucz: niby. Prawda jest taka, że mimo, iż każdy chce pomóc, pogarsza sprawę. Dlaczego muszą mieszać jej w głowie? Dlaczego przyjaciele najbardziej ją ranią?
Nie zamierzała dzwonić po taksówkę. W tej chwili nic jej nie interesowało. Zmęczenie, rozpacz - było nieważne. Szła w kierunku mieszkania, przez całą noc miała wyłączony telefon. Nie zależało jej na niczym. Dlaczego ma być wyrozumiała dla innych, jeśli wszyscy chcą ją skrzywdzić?
Około trzeciej dotarła do domu. Miała nadzieję, że nikogo nie spotka. Po cichu otworzyła drzwi i wsunęła się do przedpokoju. Ściągnęła swoje przemoczone buty, odwiesiła równie mokrą bluzę i zmierzała w kierunku schodów, prowadzących do jej królestwa. O niczym innym nie marzyła. Nie chciała, by był tu Mario, Marco, Nuri, czy ktokolwiek inny. Miała dosyć ludzi.
Wchodząc na pierwszy stopień usłyszała chrząkniecie. Zaklęła pod nosem, otarła spływające łzy i odwróciła się, widząc swojego tatę.
- Możesz mi wyjaśnić, gdzie byłaś całą noc? - zapytał zdenerwowany. Dziewczyna czuła jak wzbiera się w niej płacz, lecz starała się nie okazywać uczuć. - Dlaczego nie odbierałaś telefonu?!
- Byłam na Horde - przyznała.
- Gdzie? Co? - krzyknął, a w Viktorii coś pękło. Usiadła na schodach i rozpłakała się. Ojciec widząc w jakim stanie jest dziewczyna, uklęknął przy niej i złapał za rękę, którą natychmiast zabrała. - Co się stało? Kochanie, proszę powiedź mi - nalegał.
Dziewczyna nie chciała mówić ojcu o tym co się stało, bo co miała powiedzieć: Tato, zakochałam się w twoim zawodniku, którego nie chcę już więcej widzieć. Staram się odkochać, ale jak mi to wychodzi? Dodatkowo jest jeszcze drugi twój gracz - Marco. Co mi zrobił? Nic. No, ale czemu nie mogę o nim zapomnieć? Nie wiem, co czuję. Bo nie można kochać dwóch osób! Siedziała na schodach, doskonale wiedząc, że robi źle. Przecież jej tata martwi się o nią, a ona najzwyczajniej w świecie milczy.
- Nie... nie teraz - wydukała i pobiegła na górę. Trener złapał się za głowe i nerwowo chodził po pokoju. Wiedział, że córka nie powie mu, co wydarzyło się tej nocy. Czuł, że ma to związek z Mario, lecz nie zamierzał go bezpodstawnie oskarżać.
Nie miał pojęcia, co ma zrobić. Dobijać się do zrozpaczonej Viktorii, która zapewne nie otworzy nawet drzwi, czy szukać innych rozwiązań? Przecież jest noc? Jest bezradny.
Krążąc po pokoju, starał się wymyślić coś, co pomogłoby jego córce. We wściekłości, spowodowanej ową bezradnością, opadł na kanapę. Postanowił, że da jego córce czas. Zaraz zacznie się nowy dzień, wstanie słońce, wszystko się wyjaśni - starał się myśleć optymistycznie.

***

Dobrał się genialnie ze swoim przyjacielem, jeśli chodzi o komplikowanie życia Viktorii. Chciał jej pomóc, być wsparciem - natomiast wykazał się świetnym wyczuciem czasu i zranił dziewczynę. Była jego przyjaciółką. Jednak, czy można całować przyjaciółki? Nie! Czy można spojrzeć na przyjaciółkę, bez zatapiania się w jej czarnych oczach? Nie! Tej nocy przestał się oszukiwać. 19-latka nie była jego przyjaciółką, lecz kimś więcej. Chciałby była z nim już zawsze. Nie mógł jej stracić.
Zdenerwowany wsiadł do auta i ruszył z piskiem opon. Nie miał zamiaru wracać do swojego domu. Zapewne nie wysiedziałby w nim ani minuty. Dokąd jechać? - zastanawiał się. 
Wjechał na ulicę, na której mieszka Lena. Nie zważał na godzinę, po prostu podszedł do drzwi i zapukał. Wiedział, że wysłucha go, pomoże, doradzi. 
Na szczęście 22-letniego pomocnika, dziewczyna nie spała. Zdziwiona widokiem zmoczonego, rozżalonego Marco, przesunęła się na obok i gestem dłoni wpuściła go do mieszkania.
Zawodnik usiadł na kanapie i zaczekał na nastolatkę, która przyszła z dwiema filiżankami herbaty. Postawiła je obok piłkarza, a sama usiadła na przeciwko. Marco wziął do ręki łyżeczką i zaczął mieszać gorący napój, jakby było to najbardziej fascynujące zajęcie. Ciszę przerwała 19-latka, która oczekiwała wyjaśnień, dlaczego Reus nachodzi ją o tak później porze. Naturalnie, była szczęśliwa, gdyż od zawsze podobał jej się 22-latek, ale nie chciała psuć dobrych relacji, jakie zrodziły się między nimi podczas roku spędzonego w Dortmundzie. 
- Coś się stało? - zapytała. Reus dalej nie odrywał  oczów od filiżanki z herbatą. - Marco? 
- Stało się coś, czego nigdy nie chciałem - rzucił wymijająco. 
- Jaśniej, Reus! Martwię się o ciebie, proszę powiedź mi. 
- A co chcesz wiedzieć? - wstał wyraźnie zdenerwowany. - Jak zerwałem z Caroline, obiecałem sobie, że nigdy się nie zakocham. To tyle mnie kosztowało! Nienawidzę miłości, wiesz czemu? Bo ona niszczy wszystko - mówił podniesionym tonem. Dziewczynie zrobiło się gorąco, miała wrażenie, że Marco uklęknie przy niej i wyzna jej miłość, czyli stanie się to, na co czekała tyle czasu, lecz nie wiedziała jeszcze, jak bardzo się myliła. - Ja, jak ten głupi starałem się jej pomagać... - w tym momencie do nastolatki dotarło, że jej przyjaciel wcale miał na myśli Leny Fischer, lecz jest zakochany w innej dziewczynie. - A zniszczyłem wszystko. Wybacz, że cię nachodzę, pójdę już - powiedział i wyszedł z mieszkania, w którym zostawił zdezorientowaną dziewczynę, którą nieświadomie zranił. 

***

- Nie, nie przyjdę - powiedziała rzucając telefonem. Od dwóch dni prawie w ogóle nie opuszcza swojego pokoju. Stała się chłodna, jakby straciła wszystkie swoje uczucia. Nie rozmawiała z tatą, który nadal oczekiwał wyjaśnień. Nie wiele zrobił również Nuri. Wszystkich zbywała i nie miała zamiaru wyjawiać tego, co wydarzyło się tamtej nocy. 
Po raz kolejny siedziała na łóżku, przeglądając stare zdjęcie, gdy do drzwi zapukał Nuri. Dziewczyna spojrzała na piłkarza, nie okazywała żadnych uczuć: złości, smutku, radości - nic. 
- Cześć - wszedł do pomieszczenia z przyklejonym uśmiechem. - Jak się czujesz? - Viki dalej milczała, ignorując obecność Nuriego, przeglądała stare fotografie.
- Zajebiście. Nie widać? - odezwała się po dłuższej chwili.
- Viki, zrozum, martwimy się o ciebie - 23-latek wyrwał jej z dłoni zdjęcia i spojrzał na nią.
- Wszyscy chcecie zrozumienia! - wstała zdenerwowana i podeszła do okna. - A dlaczego mnie nikt nie rozumie? - chłopak podszedł do niej i przytulił. - Widzisz, sam nie umiesz na to odpowiedzieć - uwolniła się z uścisku i z powrotem usiadła na łóżko. - Możesz już iść - rzekła, ale chłopak nie dawał za wygraną.
- Wyjdę, ale musisz mi coś obiecać. Obiecaj, że kiedyś mi powiesz wszystko, a ja ci pomogę - usiadł przy niej i spojrzał w oczy. Wiedział, że jeśli zapewni go o tym, nie będzie umiała go okłamać.
- Obiecuję, ale daj mi czas, na razie sama sobie poradzę - powiedziała i przytuliła się do Nuriego. W pewnym sensie poczuła ulgę, wiedziała, że nie będzie naciskał, by wyznała prawdę.

***

- Padniesz, jak opowiem co się stało - mówiła Lena, z którą Miki spotkała się w jednej z dortmundzkich kawiarni.
- Uhm - chrząknęła i znudzona mieszała zamówioną kawę.
- Byłaś na meczu ostatnio? - zapytała, a Viktoria spojrzała na nią z ciekawością.
- Byłam - odparła.
- Właśnie, mnie nie było, całą noc się uczyłam. Około trzeciej słyszę pukanie do drzwi, otwieram, a tu - Marco - Viktoria zakrztusiła się napojem, który właśnie spożywała, a Lena spojrzała na nią zabójczym wzrokiem. - Widzisz sama, ale to nie wszystko. Widocznie chciał ze mną porozmawiać, ale wykrzyczał tylko, że zranił jakąś dziewczynę, a nie chciał, żeby tak wyszło - Viktorii zaszkliły się oczy, Lena również nie skakała z radości. - Wiesz ile się łudziłam, że między nami coś będzie? Rok. Cały rok - Miki zrobiło się nieprzyjemnie gorąco. - Tylko, że on zakochał się w innej...
- Jak, jak to? Marco? Niemożliwe - mówiła, by nie zdradzić, że osobą, w której zakochany jest Reus, jest właśnie ona.
- Powiedział mi. Nie jest świadomy tego co czuję ja. Ta dziewczyna musiała go zranić, ale on obwinia tylko siebie. Wcale nie jest lepsza niż Caroline - odparła 19-latka. Viktoria znała dokładnie przeszłość Marco. Wiedziała jak bardzo zraniła go, a porównywanie jej do byłej Reusa, bardzo ją zabolało. Nie odezwała się słowem, tylko wyciągnęła pieniądze z torebki, rzuciła na stół i wyszła z kawiarni. Po raz kolejny ocierając łzy.

***

- Kochasz go? - zapytał prosto z mostu, gdy siedzieli w parku. Po słowach, które wypowiedziała Lena, 19-latka postanowiła zgodzić się na spotkanie z Nurim. Potrzebowała rozmowy, a piłkarz był wspaniałym słuchaczem.
- To nie jest takie proste, Nuri.
- To jest bardzo proste. Albo kogoś kochasz, albo nie. 
- Nie rozumiesz. On mnie rani, ale nie mogę zmienić swoich uczuć, chociaż bardzo bym chciała. Jest jeszcze coś... 
- Wiem. Marco - dokończył za nią. 
- Tak. Pewnie ci o wszystkim powiedział. Nuri, ja się pogubiłam. Nie jestem niczego pewna. Potrzebuję czasu - chłopak uśmiechnął się i założył dziewczynie spadający kosmyk za ucho - Dziękuję - rzekła i wtuliła się w ramiona 23-letniego Turka. 

***

- Gotowa? - zapytał Nuri, przed drzwi łazienki, lecz nie otrzymał odpowiedzi - Viki! - dziewczyna wyszła z pomieszczenia, a Sahin po raz kolejni oniemiał. - Ślicznie wyglądasz - skomplementował przyjaciółkę. 
- Daj spokój - machnęła ręką. - Idziemy? 
- Tak, chodźmy - piłkarz obmyślił plan. Chciał pomóc przyjaciołom, gdyż żadne z nich nie miało zamiaru walczyć o przyjaźń. 
- A gdzie dokładnie jedziemy? I dlaczego kazałeś mi się tak ubrać? - zaatakowała go pytaniami.
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie - rzucił tajemniczo i odpalił auto. 
Przemierzali ulicę spokojnego Dortmundu w ciszy. Jedyne co było słychać to odgłos pracy silnika. Po 20 minutowej jeździe 23-latek zatrzymał auto na parkingu i wysiadł z samochodu. Jak na dżentelmena przystało otworzył nastolatce drzwi i pomógł wysiąść z samochodu. 
- Co ty knujesz? - zapytała zaciekawiona dziewczyna, lecz nie otrzymała odpowiedzi, tylko kolejny tajemniczy uśmiech. 
- Daj mi rękę - nastolatka podała mu swoją dłoń i roześmiała się. - Co? Zamknij oczy - rozkazał.  
- Nie! - sprzeciwiła się. 
- Tak, masz zamknąć oczy - 19-latka wykonała polecenie i zdała się na Sahina, któremu ufała bezgranicznie. 

środa, 21 sierpnia 2013

7. Na tym polega miłość?

Los jest niemiłosierny. Nie wiesz co ci przyniesie, kiedy, gdzie, w jakim momencie życia. Będzie to dobre czy złe? Jak to wykorzystasz? Niby wszystko zależy od ciebie. Wszystko jest w twoich rękach? Jesteś śmieszny. Nie masz wpływu na nic. Los skomplikuje ci życie jeszcze bardziej. Chce cię zniszczyć? Sam chcesz siebie zniszczyć. Wiesz czemu? Bo nie umiesz przyznać się do winy. Bo nie umiesz zauważyć, że to ty komplikujesz sobie życie. Bo wszystko zrzucasz na los.
Został całkiem sam. Szczerze, miał ochotę przywalić sobie jeszcze mocniej, niż zrobiła to dziewczyna. Jak można być tak głupim? Wszystko miało inaczej wyglądać. Nie miał zamiaru tego mówić, co mu strzeliło do tej durnej głowy? - zastanawiał się. Teraz stracił ją, stracił na dobre.
Usiadł na mokrej od deszczu ławce i schował twarz w dłoniach. Był wściekły, rozżalony. Chciał biec za Viktorią, lecz zapewne pogorszyłby sprawę. Jak mógł ją tak zranić? Po raz kolejny...
Nie mógł bezczynie siedzieć, musiał coś zrobić, jakoś jej pomóc. Wyciągnął telefon ze kieszeni swoich spodni i wybrał numer do osoby, której ufa najbardziej na świecie - do Marco. Chodził nerwowo w tę i z powrotem. Reus odbierz ten cholerny telefon! - zaklął w myślach.
- Halo? - odezwał się 22-latek.
- Reus, słuchaj. Gdzie jesteś? Masz czas, potrzebuje twojej pomocy! - wpadł w słowotok, który natychmiast przerwał mu jego przyjaciel.
- Uspokój się! - krzyknął - Powiedz spokojnie, co się dokładnie stało i co mam zrobić? - starał się opanować sytuację. 20-latek zamilkł na chwilę. Oparł się o stojące obok drzewo i osunął się na dół.
- Jestem idiotą - odparł - Zwykłym chamem i debilem. Nie zasługuję na nią.
- Co się stało?! - zdenerwował się Reus, który nie miał pojęcia, o czym mówi jego przyjaciel.
- Pokłóciłem się z Viktorią, dodałem kilka słów za dużo - wyrzucił to z siebie - Zarobiłem w twarz - zaśmiał się ironicznie - W sumie, gdybym był na jej miejscu, zrobiłbym to mocniej. Jestem skończonym dupkiem. Odeszła, zostawiła mnie. - Marco nie wiedział co odpowiedzieć, był zaszokowany wyznaniem Mario.
- Gdzie ona jest? - spytał po chwili, lecz nie otrzymał odpowiedzi - Gdzie ona jest!?
- Nie wiem, właśnie o to chodzi! Nie wiem, gdzie poszła. Marco...- w głos chłopaka brzmiał, jakby miał się zaraz rozpłakać - Znajdź ją! Nie daruję sobie, jeśli coś jej się stanie. Byliśmy w parku, przy tym stawie, poszła w prawo, gdzieś... - 20-latek usłyszał tylko sygnał, na znak przerwania połączenia.
Reus nie odpowiedział już nic. Wrzucił telefon do kieszeni, zabrał bluzę i wybiegł ze swojego mieszkania. Wsiadł do auta, z piskiem opon wyjechał na ulicę i ruszył przed siebie. Starał się myśleć logicznie. Gdzie ona może być? Przemierzał ulice uśpionego Dortmundu, z każdą minutą uświadamiając sobie, że tak naprawdę jego poszukiwania są bezsensowne. Jak znaleźć jedną, zagubioną i zrozpaczoną nastolatkę wśród półmilionowego miasta. Kilka razy próbował dzwonić do niej, lecz za każdym razem mógł rozmawiać najwyżej z pocztą.
Po godzinnych poszukiwaniach Reus zrezygnował. Modlił się by nic się jej nie stało, żeby odnalazła się cała. Wściekły na Mario, postanowił odwiedzić swoje ulubione miejsce w Dortmundzie, a mianowicie Phoenix-See. Nie zważał na godzinę, na to, że właśnie rozegrał mecz. Nie mógł siedzieć w domu.
Przechadzał się w blasku ulicznych latarni. Naturalnie, wszystkie jego myśli krążyły wokół Viktorii. Od dłuższego czasu spędzają ze sobą prawie każdą chwilę. Nie wybaczyłby, ani sobie, ani Mario, gdyby coś jej się stało. Stała się dla niego naprawdę ważna. W końcu była jego przyjaciółką.
Reus postanowił wracać do mieszkania. Dochodziła 2 w nocy, a jego nogi odmawiały powoli posłuszeństwa. Jednak w jednej chwili o wszystkim zapomniał. Świat skupił się tylko na jednym punkcie. Przyjrzał się dokładnie, aby mieć pewność, czy odnalazł zgubę. Tak, to była ona. Siedziała skulona na jednym z mokrych schodów, prowadzących na dół. Chłopak podszedł do Miki, usiadł obok i położył dłoń na jej ramieniu. Ta podniosła głowę, spojrzała na Marco swoimi czarnymi, zapłakanymi oczami. Jej policzki były zaczerwienione od spływających łez, a włosy wilgotne od mżącego deszczu. Nie odzywała się, tylko wpatrywała się w chłopaka, jakby nigdy się nie spotkali. Reus również nie przerwał ciszy, tylko mocno przytulił Viktorię, która na rozpłakała się jeszcze bardziej.
- Nie płacz - powiedział cicho - Nie zasługuje na to - dziewczyna wtuliła się jeszcze bardziej w 22-latka. Siedzieli, nieodzywającą się dalej. Marco zastanawiał się, dlaczego tu przyszedł? Dlaczego ona jest taka ważna w jego życiu? Stało się to samo, co przeżył Mario? Gdy jej zabrakło, poczuł, że chcę aby przy nim była już na zawsze? Nie, to niemożliwe. Takie uczucie nazywa się miłość. Ale przecież on nie jest w niej zakochany?
- Dlaczego on mi to robi? - zapytała zachrypniętym głosem, kładąc głowę na jego ramieniu.
- Bo on cię bardzo kocha... - rzekł Reus, jednak wypowiedzenie tych słów nie przychodziło mu z łatwością.
- Dlatego mnie tak bardzo rani? Na tym polega miłość? Żeby siebie nawzajem ranić? Przecież sam powiedział, że gdy mnie widzi, sprawia mu to ból? - pytała.
- Nie jest świadomy tego co powiedział. On cierpi, tak samo jak ty. Musisz z nim porozmawiać, powiedzieć co czujesz, a jeśli to nic nie da, nie będziesz mogła powiedzieć, że nie próbowałaś - Reus uklęknął naprzeciwko dziewczyny i spojrzał jej głęboko w oczy - Przyjechałaś, żeby być szczęśliwą. Nie wyrzucaj tego do kosza, ale napraw. Przecież, ty się nie poddajesz - uśmiechnął się Marco i podał 19-latce dłoń. Piłkarz objął nastolatkę ramieniem i ruszyli w kierunku auta zawodnika Borussii. Po chwili Viktoria stanęła i spojrzała na 22-latka.
- Dziękuję - rzekła - Dziękuję, że jesteś - powiedziała, gdy zaczął padać rzęsisty deszcz. Oboje stali w milczeniu. Ich twarze zbliżały się do siebie. Reus ujął Miki za podbródek i złożył nieśmiały pocałunek. Działał w emocjach, spontanicznie. Dziewczyna odsunęła się od niego i spojrzała z łzami w oczach.
- Przepraszam. Zapomnij o tym - powiedział, nie chcąc ranić jej jeszcze bardziej. Złapał ją za rękę i pociągnął do przodu.
- Nie. Wezmę taksówkę - rzuciła i odbiegła od chłopaka. Kolejna znajomość rozsypie się jak domek z kart, wszystko przez tą pieprzoną miłość - myślała. Nie wyleczyła się z uczucia do Mario, nie chciała się zakochiwać jeszcze raz. Za dużo dla niej znaczył, aby zniszczyli to co ich łączyło. Ale przecież miłość nie wybiera...


poniedziałek, 19 sierpnia 2013

6. Kocham twoją skromność.

Minęły już dwa miesiące od przyjazdu Viktorii do Niemiec. Za namową jej taty rozpoczęła studia na tutejszym uniwersytecie. Liga wystartowała się na dobre, dlatego życie jej oraz wszystkich innych zaczęło się kręcić wokół piłki. Przez te kilka tygodni bardzo zaprzyjaźniła się z Marco, stał się jej oparciem, obrońcą. Stworzył duet z Nurim. Oczywiste jest, że dla Miki, Sahin będzie zawsze najważniejszą osobą, lecz Marco również stał jej się bliski. Z Gotze spotkała się tylko raz, podczas spaceru po mieście, jednak dziewczyna łatwo go zbyła, nie chcąc słuchać jego wyjaśnień. Nie chciała dwa razy popełnić tego samego błędu. Przecież już doskonale wie, ile kosztuje ją rozmowa z nim.
W dniu dzisiejszym Borussia Dortmund zagra w swoim pierwszym spotkaniu w Lidze Mistrzów. Namawiana przez chłopaków dziewczyna bez słowa sprzeciwu zgodziła się kibicować swoim przyjaciołom.
- Ja wychodzę kochanie, widzimy się po meczu - oznajmił trener, wychodząc z mieszkania.
- Powodzenia tato! - krzyknęła dziewczyna z kuchni, gdzie odgrzała sobie obiad.Wzięła tacę z jedzeniem i zasiadła przy stole. Nie przeszkadzało jej, że zwykle posiłki je sama, przyzwyczaiła się do samotności. Zaakceptowała ją, a z czasem sprawiała jej przyjemność. Posprzątała po sobie i udała się do pokoju, gdzie zaczęła szykować się do wyjścia. Wyciągnęła czarne spodnie, starą, jaskrawożółtą koszulkę Borussii z numerem 18 i nazwiskiem Ricken oraz czarno-szare Nike. Zakręciła swoje kasztanowe włosy, nałożyła czarną czapkę i zeszła na dół. Zabrała dokumenty leżące na stole i kluczyki, zarzuciła na siebie klubową bluzę, a następnie udała się do garażu.Wsiadła do auta należącego do jej taty i ruszyła w kierunku stadionu. Przemierzała zatłoczone ulice Dortmundu. Cieszyła się chwilą, piłka nożna była jej odskocznią od problemów, którym miała niemało. Jej największy problem nosił nazwę: Mario Gotze. Wciąż nie mogła zapomnieć o jego słowach: kochałem cię i nadal kocham. Zastanawiała się, dlaczego pozwolił jej wyjechać? Dlaczego nie zadzwonił, nie spytał się jak się czuje? Dlaczego jej unikał i najważniejsze: dlaczego wiązał się z innymi dziewczynami?

***

- Kto jest najlepszym klubem na świecie?! - krzyknęła 19-latka, wpadając w ramiona swojego taty.
- Nie wiem... może Bayern? - zaśmiał się trener, nie wypuszczając córki ze swoich objęć. Właśnie o tym marzył przez wiele lat. O tym, żeby jego córka, po wspaniałym triumfie przybiegła do niego na boisko i była z nim. Chciał dla niej wygrywać, dla niej pracować, żyć. 
- Nawet tak nie żartuj! - mówiła przeszczęśliwa dziewczyna - O patrz, idzie Marco! - krzyknęła i pobiegła do 22-latka, rzucając mu się na szyję. 
- Uważaj, bo mnie przewrócisz - zaśmiał się również szczęśliwy Reus.
- Jesteś niesamowity, idioto - rzekła Viktoria, zawodnik objął 19-latkę ramieniem i posłał ciepły uśmiech. 
- Nie ukrywaj, wiedzieliśmy o tym wszyscy - odpowiedział, przytulając dziewczynę jeszcze bardziej.
- Kocham twoją skromność - uśmiechnęła się - A jeśli o skromności mowa... gdzie Nuri? - zapytała uwalniając się z uścisku, by po chwili znaleźć się w objęciach samego poszukiwanego.
- Cześć pani Ricken - zażartował Sahin, ze względu na nazwisko jakie nosiła na plecach - Chociaż numer się zgadza, ale nazwisko... - pokiwał głową turecki pomocnik. 
- Spadaj, musisz sobie zasłużyć - śmiała się nastolatka - W następnym meczu będzie 11 - drażniła się z Nurim. 
Po chwili do trójki rozmawiających przyjaciół podszedł dziennikarz, pragnący przeprowadzić spontaniczny wywiad. Dziewczyna rzuciła krótkie: cześć, do zobaczenia potem i zeszła z murawy. Postanowiła wracać do domu, nim wybije północ. Samochód zostawiła na klubowym parkingu, gdyż tłumy wyjeżdżających całkowicie zakorkowały miasto. Musiała wyciszyć się od wrzawy kibiców, krzyków spikera, głośniej muzyki i ogólnego hałasu, otaczającego dziewczynę do kilku godzin. 

***

20-latek rozegrał w dniu dzisiejszym wspaniałe spotkanie. Wiele świetnych podań, dryblingów, strzałów. Promieniał radością do czasu, wszystko zmieniło się w chwili gdy zobaczył Viktorię. Zastygł na moment, nie docierały do niego okrzyki radości kibiców, skandowanie jego nazwiska, wołania kolegów z drużyny. W tej chwili liczyła się tylko ona. Uwielbiał jak się uśmiecha, w radości biega i wpada ludziom w ramiona. Ile by dał, gdyby w tamtej chwili podeszła do niego, uśmiechnęła się, przytuliła. A przecież mógł to wszystko mieć... 
Po wszystkich męczących wywiadach i zdjęciach udał się do szatni, gdzie zawodnicy zawzięcie dyskutowali o rozegranym spotkaniu. Wszedł, lecz nie odzywał się ani słowem. 
- Mogłeś lepiej do Schmelle zagrać, wtedy byśmy ich dobili - stwierdził Piszczek. 
- I tak to podanie, klasa - dodał Mats, na chwilę zapadła cisza, którą przerwał Marco.
- Jak to uczcimy? - zaśmiał się Reus. Wszyscy zgromadzeni wiedzieli, co ma na myśli pomocnik dumy Westfalii. 
- Tak jak zwykle, niedziela, jakiś klub, albo u ciebie Reusik - odpowiedział Sahin, na co zawodnicy skinęli głową.
Gotze nie zwracał uwagi na słowa wypowiadane przez jego kolegów. Chciał znaleźć się w swoim mieszkaniu, położyć się na łóżku i zasnąć, zapominając o kłopotach. Ubrał się w pośpiechu, wrzucił swoje rzeczy do torby i wyszedł z szatni. Wyszedł na parking i ujrzał kilka samochodów. Dokładnie wiedział, które należą do kogo. Zastanowił się w myślach: dlaczego trener przyjechał dwoma autami? Otworzył bagażnik swojego luksusowego pojazdu, rzucił torbą treningową i zasiadł za kierownicą. Przekręcając kluczyk w stacyjce, uświadomił sobie, że Viktoria wychodziła ze stadionu oraz nie pojechała samochodem, stąd te dwa auta, czyli musiała iść na pieszo. 20-latek w pośpiechu wyszedł z pojazdu, trzasnął drzwiami i wybiegł z parkingu. Miał nadzieję, że dogoni dziewczynę i wytłumaczy wszystko. 
Biegł przez park najszybciej jak potrafi, liczył, że Viki wybrała najkrótszą drogę do mieszkania, którą znali oboje na pamięć. Szukał 19-latki od 10 minut, lecz nie spostrzegł jej. Minął zakręt i ujrzał ją. Szła, niczego się nie spodziewając. Od razu ją poznał, tę sylwetkę, styl poruszania. Mimo, iż był zmęczony swoim rajdem, znalazł w sobie siłę i dobiegł do dziewczyny, pociągnął ją za ramię i odwrócił w jego stronę. Zaskoczona dziewczyna wpatrywała się w niego, a on nie mógł oderwać od niej wzroku.
- Czego chcesz? - warknęła. 
- Porozmawiać - odpowiedział - Proszę daj mi dojść do głosu.
- Wyjaśniliśmy sobie wszystko, powiedziałam jasno - daj mi spokój! - krzyknęła i odeszła kawałek dalej.
- Ale ja cię kocham! - wykrzyczał, a dziewczyna odwróciła się w jego stronę - Czy to nic dla ciebie nie znaczy? - podszedł do niej i wytarł rękawem bluzy jej mokry policzek. 
- A jakie to ma znaczenie? - powiedziała płaczliwym głosem - Nie będziemy razem, nie rozumiesz?
- Nie! Nie rozumiem! Nie pozwolę, żebyś odeszła, tak jak kiedyś. Jak wsiadłaś to samolotu, jak zobaczyłem, że ciebie nie ma, poczułem jak to żyć bez ciebie, uświadomiłem sobie ile dla mnie znaczysz. Oddałbym wszystko, żeby naprawić to co zniszczyłem.
- Nie możemy być razem, musisz to zrozumieć.
- Dlaczego nie chcesz dać mi szansy? Dlaczego zawsze zakładasz najgorszy scenariusz? - mówił, a raczej krzyczał - Nie rozumiesz, że gdy cię widzę, to mi sprawia ból? - dziewczyna stała z miną pokerzysty, nie chciała okazywać żadnych uczuć. Nie zasługiwał na to. - Nic się nie zmieniłaś... - warknął - Czekaj, czekaj, a nie wyjdzie tu gdzieś Nuri i jak zwykle cię zabierze? A może teraz już wolisz Marco? - Viki nie wytrzymała i spoliczkowała 20-latka, który od razu zrozumiał wagę wypowiedzianych przez niego słów.
- Nie masz prawa tak mówić, dla mnie jesteś nikim! - powiedziała - Nie mieszaj się w moje życie, z pewnością jest lepsze, gdy nie ma ciebie - wydukała z trudnością i zniknęła za zakrętem.

sobota, 17 sierpnia 2013

5. Jesteś idiotą!

- To co? - powtórzył zdenerwowany. Wszyscy zawodnicy patrzyli zaskoczeni obecnością trenera. Ani Mario, ani Nuri nie odezwali się. Stali w milczeniu i czekali na jakąkolwiek reakcje Kloppa - Panowie, zapraszam, chyba mamy coś do obgadania, reszta 20 kółek - rzekł i ruszył w kierunku swojego gabinetu.
Młodzi mężczyźni bez słowa sprzeciwu szli za nim. 46-latek dość przyjaźnie pokazał na dwa fotele i zasiadł za swoim biurkiem. Oparł łokcie o blat i splótł dłonie. Jego wyraz twarzy nie wskazywał, że będzie to przyjazna rozmowa. W końcu dwóch jego zawodników wdało się w bójkę na treningu... której przyczyną była jego córka! Jego oczko w głowie!
- Zacznijmy od strony zawodowej: karę wymyślimy dla was obojgu, nie interesują mnie wyjaśnienia, który sprowokował bójkę, nie jesteśmy w przedszkolu - chociaż nie jestem do końca przekonany, czy zdajecie sobie z tego sprawę. O wszystkim dowiecie się po moim spotkaniu z zarządem - oznajmił, a dawni przyjaciele skinęli głową, na znak skruchy - Kolejno, to leży na podłożu osobistym - tutaj mina trenera wskazywała na opanowanie, a w jego oczach było widać złość. Wstał ze swojego fotela i popatrzył na dwójkę zawodników, po czym skierował się do Sahina - Dlaczego? - zapytał, lecz nie otrzymał odpowiedzi - Boisz się odpowiedzieć? Pytam jasno, dlaczego!? Dlaczego broniłeś mojej córki!? - wykrzyczał i nie czekał na odpowiedź - A ty? Dlaczego? Dlaczego Nuri bronił Viktorii, a o wszystko obwinia właśnie ciebie?!
- Naprawdę nic się nie stało - odpowiedział Sahin, próbując uspokoić trenera.
- Nie osłabiaj mnie Nuri - zakpił - Właściwie możesz już iść, niech to się powtórzy jeszcze raz, konsekwencje będą jeszcze surowsze - ostrzegł, po czym 23-latek opuścił pomieszczenie, zostawiając Gotzego ze szkoleniowcem.
- Wiem, że zaśpiewasz to samo co Sahin: trenerze, nic takiego się nie stało, po prostu mała sprzeczka. Szczerze? Szczerze, mam gdzieś twoje tłumaczenie. Wiem, że nie powiesz mi prawdy, albo chociaż rąbek tego co się wydarzyło. Uwierz mi, że moja córka jest dla mnie najważniejsza na świecie. Więc spróbuj ją jeszcze raz skrzywdzić, ba, nie próbuj się do niej zbliżać. Nie pozwolę, żeby po raz kolejny wyjechała. Nie mogę jej stracić - spojrzał w oczy młodemu Niemcowi, który natychmiast odwrócił wzrok - Możesz już iść - rzucił i zatopił wzrok w widoku pięknych ulic, czarno-zółtego Dortmundu.
- Przepraszam, nie chciałem żeby to wszystko tak wyszło... - powiedział Mario.
- Idź na trening, żegnam - odpowiedział chłodno Klopp.
20-latek wykonał polecenie i ze spuszczoną głową wrócił na murawę stadionu.

 ***

Leżała w salonie, oglądając po raz kolejny mecz finałowy Ligi Mistrzów z 1997 roku. Na sam widok Larsa Rickena podnoszącego znany: Henkelpott, poczuła się odrobinę lepiej. Viktoria była wielką pasjonatką tego sportu. Gdy jej tata został trenerem czarno-żółtych, zawsze starała się być na ważniejszych meczach. Była Borusse. 
Rozkoszowała się samotnością, ponieważ jej brat wyszedł na trening drugiej drużyny BVB. Panującą w domu ciszę, przeplataną z wybuchami radości komentatora, przerwał dzwoniący telefon. 
- Cześć Vika - przywitała się słodko Lena - przyjaciółka młodej Polki. Znały się od dłuższego czasu, były sobie bliskie, lecz ich znajomość umywała się do więzi jaka utworzyła się między Miki a Nurim, swojego czasu również Mario. 
- Hej - odparła - Coś się stało?
- A coś miało się stać? Dzwonie tylko, cię zapytać, czy nie wyszłabyś na jakieś zakupy? 
- Wybacz, ale jestem chora, więc tata raczej nie wypuści mnie z domu.
- O jejku, biedactwo - odpowiedziała Fischer, na co Viktoria przewróciła oczami. 
- Nic mi nie jest, dostałam tylko gorączki - rzekła Miki, lekko zniesmaczona zachowaniem przyjaciółki. 
- To zdrowiej, nie będę ci przeszkadzać - na zakończenie rzuciła przesłodzone: hej i wyłączyła się.
19-latka udała się do swojego pokoju, lecz nie mogła długo nacieszyć się samotnością. Dziewczyna leżąc na swoim wielkim łóżku, przeglądała stare zdjęcia, do drzwi zapukał Marco, który uśmiechał się tajemniczo, wychylając się za drzwi. 
- Dzień dobry - zaśmiał się i wszedł do pokoju, zaskoczona nastolatka nie odezwała się ani słowem, tylko nieśmiało uśmiechała - Mam coś dla ciebie, tak na poprawę humoru - wyciągnął zza pleców pudełko z czekoladkami i usiadł obok dziewczyny. 
- Skąd wiesz, że źle się czuje? - zapytała, jak zwykle podejrzliwa Viki.
- Niecodziennie spotykam dwóch... - Reus ugryzł się w język. Lepiej, żeby Miki dowiedziała się o bójce od samych zainteresowanych, niż od niego - Chodzi o to, że asystent twojego taty nam powiedział - zmienił swoją odpowiedz. 
- Coś kręcisz, ale powiedzmy, że ci wierzę - odparła - Dzięki za czekoladki. 
- Przestań - machnął ręką - Co tu masz - zapytał, rzucając się na łożko i biorąc do ręki zdjęcia - Patrz, to ja! - zaśmiał się. 
Viktorii udzielił się pozytywny nastrój Marco, na chwilę zapomniała o wszystkich kłopotach, przeglądając z uśmiechem stare fotografie. 

***

- Jak mogłeś pobić Mario?! - krzyknęła dziewczyna - Jesteś kompletnym idiotą, Sahin! 
- Nie rozumiesz, że dostał za swoje? Nie pozwolę, żeby ktoś cię skrzywdził. Nie mogę patrzeć jak cierpisz - chciał złagodzić ostre zachowanie przyjaciółki. 
- Ale to do niczego nie prowadzi - westchnęła i opadła na kanapę - Powtórzę, jesteś idiotą - dodała, teraz już bardziej przyjacielsko. 
- Wiem, ale twoim idiotą - zaśmiał się 23-latek. 
- Właśnie nie rozumiem, dlaczego nie wykopałam cię jeszcze z domu - uśmiechnęła się Miki i zmierzwiła mu włosy - Chodź coś zjeść - pociągnęła za sobą Nuriego w stronę kuchni. 
Po raz kolejny świetnie się razem bawili. Tak jak kiedyś... kiedy wszystko było prostsze, łatwiejsze. Chociaż kuchnia wyglądała jak po przejściu tornada, dwójka przyjaciół uwieńczyła swoje dzieło i zasiadła do stołu.
- Nuri, to jest okropne - zakrztusiła się Miki. 
- Nie mów, dobre jest - wziął do ręki widelec i skosztował ich dania, które natychmiast wypluł - Rzeczywiście okropne - odpowiedział.
- To co? Pizza? - zaproponowała dziewczyna.
- Oczywiście! Chodź do mnie, to zjemy z chłopakami - Miki klasnęła w ręce i pobiegła do drzwi, ciągnąc za sobą Sahina. W pośpiechu ubierali buty, Miki nie przeszkadzało, że od samego rana paraduje w słodkiej, różowej piżamie. Gdy zakładała bluzę, do mieszkania wszedł tata Viki. 
- A ty dokąd? - zapytał niezbyt sympatycznie. 

piątek, 16 sierpnia 2013

4. Najwyraźniej jestem złym człowiekiem.

Szła osrebrzaną, przez górujący księżyc, ścieżką w kierunku domu Reusa, ocierając spływające łzy. Po raz kolejny dała się zranić, bo każdy jego ruch, gest, słowo sprawiało jej ból. Była również wściekła na siebie, bo po co zgodziła się z nim rozmawiać? Teraz wie co on do niej czuje, lecz była szczęśliwsza bez tej świadomości. Nie będą razem. Nie po tym wszystkim.
Nie chciała martwić Sahina, nie miała zamiaru być jakimkolwiek ciężarem dla 23-latka. Usiadła na schodach domu Marco, postanowiła zaczekać na swojego przyjaciela. Nie miała pojęcia, że Nuri przede wszystkim martwi się o swoją Miki. 19-latka schowała głowę w dłoniach i zaczęła cicho płakać. Nagle zobaczyła sylwetkę Sahina, który wychodził, a raczej wybiegał z ogrodu. Gdy ujarzał Viktorię zatrzymał się na chwilę, z pewnością chciał na nią nakrzyczeć, że nie dała znaku życia, a zniknęła bez szerszych wyjaśnień, lecz zobaczył łzy spływające po jej rozgrzanych policzkach, wydukał tylko:
- Co, co ty? Co się stało? - zapytał, wyraźnie zdenerwowany - Zabiję go - powiedział do siebie po cichu.
- Nuri, zabierz mnie stąd - łkała. Chłopak usiadł obok niej i przytulił dziewczynę, która rozpłakała się jeszcze bardziej.
- Powiesz mi co się stało? - rzekł cicho, lecz Miki tylko pokręciła głową - Dobrze, chodźmy już - pomógł wstać przyjaciółce i zaprowadził ją do swojego auta. 19-latka oparła się o szybę i nie odzywała ani słowem. Przez całą drogę Sahin bił się z myślami: co on jej zrobił? Dlaczego tak bardzo cierpi? 
Gdy dojechali na swoją ulicę Nuri chciał odprowadzić dziewczynę pod samo mieszkanie, co spotkało się z sprzeciwem.
- Nie idź, sama dojdę - rzekła niezbyt sympatycznie.
- Nie sądzę - odpowiedział Sahin, łapiąc dziewczynę za rękę.
- Puść mnie! Głuchy jesteś? Sama dojdę, nie potrzebuję nikogo, rozumiesz? - krzyknęła, w środku cierpiała, lecz starała się tego nie okazywać. Dlatego stała się chłodna, niemiła, trudna w kontakcie.
- Nie, nie rozumiem. Po raz kolejny nie chcesz sobie pomóc! Tak jak... - 19-latka przerwała mu.
- Praw mi dalej kazania. Szczerze mam to gdzieś. Wiesz co? Możesz już sobie iść, nie potrzebuje nikogo, szczególnie takich przewrażliwionych osób jak ty - rzuciła i ruszyła w stronę swojego mieszkania.
Sahin ugryzł się w język, miał jej wszystko wytknąć, ale przecież ona tak bardzo cierpi. Nie jest taka naprawdę. Musi jej pomóc, a nie dokładać. Spuścił głowę i udał się do swojego domu.

***

Leżała w swoim pokoju i płakała. Jej królestwo było całkiem inne niż ona. Wszystko dlatego, że pokój urządzał jej tata. Większość rzeczy była w kolorze jasnego różu i fioletu. Zupełna przeciwność Miki. Różowe łóżko a na nim zapłakana księżniczka, która po raz kolejny dała się zranić. Z tego powodu była na siebie wściekła. Teraz do niej dotarło jak potraktowała Sahina. On zawsze się starał jej pomóc. A gdzie ona była jak on potrzebował pomocy? Nawet nie wiedziała co się z nim dzieje. Czuła się okropnie. Czuła się okropnie nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Kiedy była mała zawsze chorowała, gdy coś się działo, gdy ktoś ją skrzywdził.
Było około 5 rano. Starała się zasnąć, lecz nic to nie dawało. Czuła się coraz gorzej.
- Co tobie? - wszedł do pokoju Alan, który usłyszał lekkie pokasływanie.
- Nic - rzekła - Wyjdź.
- Nic... rzeczywiście - ironizował- Nie wierzę, dlaczego chcę ci pomagać, ale trudno. Widzę, że jesteś chora. Zawołam tatę - powiedział.
- NIE! - krzyknęła nastolatka i zaczęła kaszleć - Nic mi nie jest...
- Nie wytrzymam z tobą, czemu jesteś taka uparta? Czemu nic do ciebie nie dociera, nie widzisz, że chcę ci pomóc? - mówił poddenerwowany. Nie wiedział, że wstąpił na cienki lód. Jego siostra w tym momencie nie udzieli mu ciętej riposty, czegokolwiek innego. Była tak słaba, że z trudem otworzyła usta.
- Wszyscy chcecie mi pomagać, ale najwyraźniej jestem zbyt złym człowiekiem, żeby to docenić - powiedziała płaczliwym głosem. Alan zrozumiał, że nie na miejscu były jego wywody.
- Miki, coś się stało? - zauważył swój nietakt 20-latek.
- Mówię ci, że nic. Proszę, zostaw mnie samą - odwróciła się plecami do chłopaka.
Alan nie odezwał się już. Sytuacja i stan Miki bardzo go zmartwiły, w końcu to jego siostra. Postanowił rano dowiedzieć się czegoś więcej.

***

Wybiła 7 rano. Dziewczyna z wielkim bólem wstała z łóżka i udała się do kuchni. Przy stole siedział jej ojciec, który popijał kawę i przeglądał poranną prasę. Obok szybko jadł śniadanie Alan. Gdy zobaczyli dziewczynę podnieśli wzrok i przyglądali się jej. 
- Boże, dziecko - zaniepokoił się tata - Jesteś chora? - podszedł do niej i dotknął czoła - Masz gorączkę! 
- Nic mi nie jest, uspokój się. Uspokójcie się wszyscy - rzuciła poddenerwowana - Filip dojechał do Polski? Mówiła coś mama? - zmieniła temat dziewczyna.
- Tak, jest już w domu - zapewnił ją ojciec.
- To dobrze - odparła ostatnimi siłami - Alan, gdzie jest mój kubek? - Brat podszedł do szafki, podał 19-latce jej ukochany kubek, którego nikt nie miał prawa dotykać. Dziewczyna odwróciła się, lecz straciła równowagę i upadła na ziemię. Po całym domu rozległ się huk tłuczonego szkła, obaj mężczyźni poderwali się do góry i pomogli podnieść Miki z podłogi.
- No naprawdę nic jej nie jest - ironizował Alan. 
- Zostaw mnie - powiedziała cicho Viktoria. 
- Chyba śnisz - rzekł brat i wziął siostrę na ręce - Z tobą same kłopoty Miki, ale i tak cię kocham. 
- Zanieś ją do auta, zabiorę ją do szpitala - powiedział trener, wykręcając numer do asystenta. Poinformował, że spóźni się dzisiejszy trening, po czym udał się do auta i ruszył w kierunku szpitala. 


***

Sahin wpadł z lekkim poślizgiem do szatni. Jak co dzień, przyczyną jego spóźnień był ukochany synek - Omer oraz wiecznie chaotyczny kuzyn Lukas. 
Turek wszedł do szatni, rzucił jak zwykle: cześć, tak, Omer, a dobrze, a u was? i zaczął się przebierać. Wyszedł z pomieszczenia i pokierował się na murawę. Stanęli jak codziennie, w równym szeregu i oczekiwali na przyjście trenera. Jednak tak się nie stało, przyszedł do nich asystent Kloppa, Željko Buvač. 
- Wybaczcie, ale trener pojawi się za parę chwil. Musiał pojechać z córką na pogotowie, ale za chwilę powinien się pojawić - rzekł. W środku Nuriego Sahina coś się zagotowało. Nie wytrzymał, dobrze wiedział, że robi źle, ale nie mógł tego tak zostawić. To wszystko jego wina!
- Jak mogłeś skurwysynie! - podbiegł do młodego Niemca i wymierzył mu cios. Ten jednak nie pozostał dłużny, oboje wdali się w bójkę. Koledzy z drużyny odciągneli ich od siebie - To wszystko twoja wina!
- O co chodzi, Nuri?! - zapytał zdenerwowany Reus. 
- O to, że twój przyjaciel po raz kolejny wchodzi z butami w życie Viki, po raz kolejny ją rani i zostawia! Jesteś zwykłym skurwielem - rzucił w kierunku Gotzego. 
- Nie masz prawa tak mówić - rzekł Mario - Nic nie wiesz, nic! 
- Może i nie wiem, ale miej świadomość, że jeszcze raz zrobisz Viktorii krzywdę to... - 23-latek nie zdążył dokończyć swojego zdania, gdyż przerwał mu wchodzący na murawę trener. 
- To co? - zapytał wyraźnie zdenerwowany Klopp, który od dłuższego czasu przysłuchiwał się ich konwersacji... 


wtorek, 13 sierpnia 2013

3. Nie kocham cię.

Co trzyma nas przy życiu? Miłość, przyjaźń, rodzina? Może wszystko, może nic? Miłość czasami cię unosi, czasem pod słońce, lecz łatwo możesz się sparzyć. Przyjaźń? Przyjaciel czasami unosi cię pod słońce, lecz łatwo możesz się sparzyć. Rodzina? Bliscy czasami unoszą cię pod słońce... ale nie pozwolą ci się sparzyć.
Miki od dziesięciu minut czekała na Nuriego, siedząc w salonie i rozmyślając. Nie wiedziała, czy dobrze zrobiła, zgadzając się na to wyjście. W końcu kiedyś musi zmierzyć się z nim: oko w oko. Jednak wolała, żeby nastąpiło to później.
- No wreszcie - wstała z kanapy i ruszyła otworzyć drzwi. - Ile można na ciebie czekać? - wywróciła oczami zadziorna nastolatka.
- Wybacz... Omer - wyjaśnił Nuri. - Wyglądasz wspaniale - skomplementował 23-latek wygląd przyjaciółki. Miki była ubrana inaczej niż zwykle. Jej styl był sportowy: trampki, bluzy, za duże koszulki, czapki. Teraz wyglądała inaczej. Była ubrana w beżową, koronkową sukienkę, założyła również wysokie czarne szpilki. Sahin nie mógł uwierzyć, że przed nim stoi ta sama Miki. Ta sama z którą chodził na deskę, rower, jeździł nad jezioro, grał w piłkę.
- Dzięki - rzuciła wyraźnie zawstydzona. - Idziemy?
- Tak, jasne - odpowiedział.
- Albo poczekaj, tylko coś wezmę - rzekła 19-latka i pobiegła do swojego pokoju. 
- Miałaś tyle czasu, Miki! - krzyknął z uśmiechem Sahin.
Dziewczyna weszła do swojego pokoju i otworzyła szafkę. Była to jej tajna skrytka, tu chowała wszystko, co chciała schować przed światem. Otworzyła różowy kartonik i wyciągnęła bransoletkę z wygrawerowanym imieniem. Spojrzała na nią smutnym wzrokiem, a następnie schowała do czarnej, lakierowej torebki. Poprawiła swoje lekko pokręcone włosy i ruszyła na dół.
- Zamknij się, to ty się spóźniłeś. I nie krzycz na mnie! Czasy kiedy byłam od ciebie słabsza minęły - zaśmiała się. - Możemy iść durniu - piłkarz wziął Viki za rękę i wyszli z mieszkania Kloppów.


***

Dziewczyna miała obawy, gdy pojawili się przed domem Reusa. Chciała uciec stąd, zamknąć się w pokoju i odciąć od rzeczywistości. Bała się, że zderzenie się z przeszłością, może być dla niej bolesne. A przecież przyjechała tutaj zaznać szczęścia? 
- O cześć Sahin - powitał gości gospodarz imprezy. - Marco Reus.
- Siema stary - podał rękę koledze Nuri. - Poznaj proszę moją przyjaciółkę, Viktorię. 
- Witam, jestem Marco - przedstawił się szarmancko. - Ale czekaj, czekaj. Pamiętam cię! - olśniło 22-latka - To ty... jak ciebie przezywali? - zaśmiał się. 
- Jestem Viktoria, czyli Miki - odezwała się - Pamiętam cię Marco, kiedyś byłeś rudy - 19-latka zaczęła się śmiać.
- Aaa, już sobie przypomniałem, dokuczałaś mi - udawał obrażonego, lecz po chwili również się zaśmiał - Dobra, wybaczam ci. Wchodźcie - zaprosił gości do swojego mieszkania. 
- Chodź, przedstawię cie kilku znajomym. Kogo tu nie znasz... - zastanawiał się Sahin.
- Sama sobie poradzę, lepiej chodź się czegoś napić - zaproponowała. 
- Jak chcesz - odparł ruszając w stronę barku. 
Podał Viktorii drinka, siadając na wysokie krzesła, w które wyposażone było mieszkanie Reusa.
- Twój tata nie byłby zadowolony - zaśmiał się Nuri. 
- O jejku, Sahin. Jak nie widzisz, jestem pełnoletnia. Nie jesteś moim opiekunem, wyluzuj - przeinstruowała go.
- Pewnych rzeczy nie umiem już u siebie zmienić - odparł, popijając kolorowego drinka.
Impreza rozkręcała się na dobre. Miki zapoznała kilku świetnych ludzi, bawiła się w najlepsze. Przez chwilę widziała swojego byłego przyjaciela, gdy rozmawiał z Marco, lecz później zniknął jej z pola widzenia. W głębi duszy cieszyła się. Nie miała ochoty na żadną rozmowę z nim. 
Dochodziła 2 w nocy. 19-latka poinformowała Sahina, że chce się przewietrzyć, odczuwała skutki wypitego już alkoholu. Wychodząc z mieszkania, ktoś złapał ją za rękę. Zauważyła osobę, z którą nie chciała się spotykać, widzieć nigdy więcej. Przez chwilę patrzyli na siebie bez żadnych emocji, słów. 
- Porozmawiajmy - odparł cicho. 
- Nie mamy o czym - powiedziała, chcąc odejść, lecz ten nie dawał za wygraną - Puść mnie! 
- Proszę, musimy pogadać - prosił. Miki uległa, w głębi była ciekawa jego wyjaśnień. 
- Dobra - zgodziła się. 
Nuri rozmawiał z Matsem, gdy zauważył Miki rozmawiającą z nim. Z Mario, którego tak chciała uniknąć. Postanowił podejść do dwójki. 
- Wszystko w porządku Viki? Pomóc i w czymś? - zapytał, posyłając zabójcze młodemu Niemcowi. 
- Nie, wszystko jest dobrze - uśmiechnęła się - Zaraz wracam - odparła i wyszła z mieszkania. 
Mario ruszył za Polką, lecz został zatrzymany przez Sahina. 
- Jeśli ją skrzywdzisz, to możesz się już żegnać ze swoim życiem. To przez ciebie wyjechała, a ja nie pozwolę, żebyś zrobił to jeszcze raz. Rozumiesz? - mówił z agresją w oczach. 
- Nie mieszaj się w nie swoje sprawy, Sahin - odparł 20-latek i wyszedł na dwór. 

***

Kręte ścieżki ogrodu Reusa oświetlał srebrny księżyc, wznoszący się nad budynkami Dortmundu. Siedzieli w ciszy, którą postanowił przerwać Gotze.
- Chciałbym wszystko naprawić, rozumiesz? Nie chciałem, żeby to tak wyszło. Przeze mnie wyjechałaś, zostawiłaś ojca, Alana, Nuriego. Do dziś nie mogę spojrzeć im w oczy. Zraniłem cię, wiem. Nie wiesz, jak tego cholernie żałuje - dziewczyna się ironicznie zaśmiała.
- Ale czego ty chcesz ode mnie? - zapytała.
- Miki, rozumiesz, że odkąd wyjechałaś myślałem o tobie każdego dnia, każda rzecz przypominała mi ciebie. Chciałem cię znaleźć, porozmawiać, ale zawsze na drodze stawał mi Sahin... Wiem ile ty dla niego znaczysz, nie mam do niego żalu, chcę tylko wiedzieć, czy... czy czujesz to samo co kiedyś?

2010, grudzień. 
Dwójka przyjaciół siedziała na jednym z dortmundzkich murków. Płatki śniegu prószyły o samego rana, wprawiając ich w świetny nastrój. Dziewczyna wiedziała, że musi mu powiedzieć. Zdradzić, że nie patrzy na niego, jak na przyjaciela, że czuje coś więcej. Każdy jego gest, wyrażający czułość, bolał ją. Nie wiedziała co ma zrobić, postanowiła wyjawić mu prawdę. 
- Fajnie, że spadł śnieg - mówił 17-latek - Miki, słuchasz mnie? 
- Tak, przepraszam. Słuchaj, muszę ci coś powiedzieć. Bo ja... - bała się wyjawić prawdy - Bo ja... chyba nie jesteś moim przyjacielem. 
- Jak to nie? - zapytał zdziwiony. 
- To znaczy, że nie jesteś tylko przyjacielem. Mario, ja czuję do ciebie coś więcej. Wiem, nie powinnam ci tego mówić, ale nie mogę dłużej - odparła i wbiła wzrok w dół. 
Chłopak nie wiedział co odpowiedzieć. Czy powiedzieć jej, że nie czuje tego samego? Nie był do końca pewny uczuć co do niej. Zawsze miał ją na zawołanie, była z nim, nie wiedział, jak będzie gdy jej zabraknie. 
- Miki, przykro mi, ale nie kocham cię - odparł i odszedł. Zostawił ją samą, z głową pełną myśli. 

- Zostawiłeś mnie, ba, unikałeś mnie na każdym kroku. Wiedziałeś co do ciebie czuje, a mimo to raniłeś mnie, przedstawiając swoje kolejne dziewczyny. Jak mogłeś? - zapytała, tłumiąc łzy. 
- Myślisz, że mi jest z tym dobrze? Jest mi cholernie źle. Wiesz jak to jest, jak nienawidzisz samego siebie? Viki, ja cię kochałem i nadal kocham - spojrzał jej głęboko w oczy i pocałował. Ku jego zaskoczeniu, dziewczyna odwzajemniła pocałunek, lecz po chwili odsunęła się, a z jej oka popłynęła łza.
- To nic dla mnie nie znaczyło. Nie kocham cię - odparła, czując ze oszukała samą sobie. 
Wzięła do ręki torebkę i wyciągnęła z niej bransoletkę, na której widniał napis: Mario. Położyła ją na ławce, szepcząc na odchodne. 
- Oddaje ci to, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Teraz wiesz, co ja czułam. Zostaw mnie w spokoju, nie dam się po raz kolejny zranić - rzekła i odeszła, ocierając łzy. 


poniedziałek, 12 sierpnia 2013

2. Wróciłem!

Kilka lat temu wszystko wydawało się łatwiejsze. Jako dzieci największym problemem był nie ten kolor łopatki, teraz sprawy są o dużo poważniejsze. Masz 18-lat i musisz być odpowiedzialny, bo jesteś dorosły. Jednak wiek to tylko liczba, bo w tobie wciąż siedzi dziecko.
- Kochanie, przywieź mi niebieską teczkę na stadion - powiedział ojciec, nie czekając na odpowiedź. Młoda dziewczyna nie wiedziała co zrobić. Nie zawiedzie ojca, tak jak kiedyś zawiedli ją.
Poszła obudzić swojego młodszego brata, który od dwóch dni przebywa w ich mieszkaniu.
- Filip - powiedziała cicho. - Wstawaj już. Chłopczyk przetarł swoje zaspane oczy i podążył do łazienki. Miki pomogła mu się ubrać.
- Ale gdzie my idziemy? - spytał 5-latek.
- Na stadion, musimy coś zanieść dla wujka. Może poznasz piłkarzy, jak będzie czas - odpowiedziała.
- Super - krzyknął Filip.
Ruszyli w stronę stadionu. Młoda Polka nie wiedziała co ją tam czeka. Czy On ją pozna? Jak zareaguje? 

***

Weszli do tunelu prowadzącego na murawę. Z daleka słyszała krzyki jej taty i narzekających piłkarzy. Kurczowo trzymała się rączki Filipa, tak jakby on był jej starszym bratem. Bała się spotkania z nimi. 
- No w końcu Viki - zauważył ją trener i wziął od niej teczkę. - Trening zaraz się kończy, poczekaj, to pojedziesz ze mną. 
- Hej Miki - krzyknął Nuri, gdy zauważył dziewczynę.
- Hej - odpowiedziała krótko, po czym chwyciła brata za rękę i pociągnęła na ławkę rezerwowych. Spuściła głowę, nie chciała, żeby ją rozpoznał. Nie teraz.
- Nuri - zawołał chłopaka kolega z drużyny.- Kto to siedzi na ławce? - zapytał.
- Aaa, nie wiem - odpowiedział i odbiegł kawałek. Nie chciał mu nic mówić mu o Miki, wiedział, że ich stosunki nie są najlepsze. Młody Niemiec chciał odnaleźć Miki, wytłumaczyć wszystko, ale ilekroć próbował zrealizować plan, Sahin stawał mu na drodze. Nie pozwalał znów skrzywdzić jego przyjaciółki.
- Nuri! - krzyknął poddenerwowany, czy jego podejrzenia się sprawdzają? - Widziałem jak z nią rozmawiałeś, nie rób ze mnie debila! - mina 20-latka wskazywała ze nie da za wygraną, Turek postanowił milczeć, zachować pokerową twarz. - To Miki? - Sahin dalej milczał. - To ona, prawda?
- Nie - odpowiedział krótko. Kiedyś we trójkę byli najlepszymi przyjaciółmi, nierozłącznymi. Potem wszystko się popsuło. Przez dziewczynę ta dwójka nie mogła się dogadać. Na boisku byli wielkimi talentami, zgrywali przyjaciół, lecz Miki ich poróżniła. Jeden chciał się do niej zbliżyć, drugi nieustanie mu w tym przeszkadzał.

***

- Dzisiaj u mnie, pamiętajcie - powiedział szczęśliwy Marco. Każda impreza w domu 22-letniego pomocnika jest niezapomniana. Tak ma być i tym razem. 
Miki wyszła wraz ze swoim ojcem i bratem ze stadionu. Cieszyła się, że nie spotkała swojego dawnego przyjaciela, nie miała ochoty na spotkanie z nim. Wsiedli do samochodu, odjechali w kierunku domu. 
- Podobało wam się? - odezwał się trener. 
- Tak - odpowiedziała krótko, unikając kolejnych pytań - Fajnie było. 
- Dobrze zobaczyć swoich dawnych kolegów, pamiętam jak biegałaś z nimi. Zawsze cię brali na lody, rower... - wspominał.
- Tato! - krzyknęła Viktoria. - Skończyłeś już? 
- Ale o co ci chodzi? - zapytał zdziwiony reakcja córki. 
- O nic - rzuciła, odwracając się w stronę szyby. 

***

Wrócił z treningu, jak zwykle rzucając torbę w przejściu i udając się do pokoju swojego synka. 
- Wróciłem - krzyknął, lecz nie doczekał się przywitania. - Jest ktoś tu? 
Ku zaskoczeniu 23-latka, w domu nie było nikogo. Gdzie wszystkich wywiało? - zastanawiał się. Postawił pójść do Kloppów, nie miał zamiaru spędzić kolejnego dnia sam. 
- Wejdź - powitał go szerokim uśmiechem trener. - Tak się składa, że ktoś na ciebie czeka. 
- Tak? - powiedział zdziwiony. 
- Tata! - krzyknął Omer.
- O cześć - dodał Lukas, siedzący w salonie. 
Turek wziął synka na ręce i przywitał się z nim serdecznie, jak to miał w zwyczaju.
- Cześć wszystkim. Lukas, tak ciężko napisać kartkę - kuzyn zawodnika BVB przewrócił oczami i powrócił do rozmowy z Alanem. Turek postanowił, że nie będzie im przeszkadzał i udał się do pokoju Viki. Zapukał dwa razy i chwycił za klamkę. Miki siedziała na oknie, uważnie przyglądając się wszystkiemu, co dzieje się na ulicy. Gdy zauważyła pomocnika BVB, uśmiechnęła się blado i zeszła z parapetu. 
- Nie przeszkadzam? - zapytał cicho. 
- Ty nigdy - odpowiedziała i obdarzyła przyjaciela ciepłym uśmiechem. Oboje usiedli na jej olbrzymim łóżku. 
- Coś się stało? - powiedział z troską 23-latek. 
- Nic takiego... - rzekła wymijająco. - Nie pytaj, dobrze? 
- Jasne - odparł - słuchaj, mam pytanie. Dzisiaj jest impreza u Marco, nie poszłabyś ze mną? 
- Nie wiem czy to dobry pomysł Nuri - opowiedziała z grymasem. 
- No chodź, poznasz kilku ludzi, będzie fajnie. Obiecuję - przyrzekł. 
- Jeśli tak... - zaśmiała się. - To pójdę - zgodziła się. 
Dobrze wiedziała, że tam go spotka, ale kiedyś musi z nim porozmawiać...

środa, 7 sierpnia 2013

1. Co się wydarzyło przez te 4 lata?

Sierpniowe słońce przedzierało się przez zasłony pokoju, w którym spała księżniczka. Na pierwszy rzut oka, była aniołem, małą dziewczynką, lecz w głębi duszy była kimś innym. Zupełnie innym. Wyszczekana, arogancka, chłodna. Jednak to tylko jej pozory, starała się taka być, ukrywała prawdziwą siebie. Wszystko pękło, gdy przystojny i wysoki chłopak oznajmił, że zdradził ją z jej najlepszą przyjaciółką - Zuzą. Postanowiła uciec i więcej nie wracać. Chciała być bezpieczna, ważna i kochana. Jednak czy tutaj dostanie czego chce?
- Wstawaj Miki - powiedział Alan, jej brat, z którym musiała się rozstać kilka lat temu. - Już jest późno.
- Wyjdź - rzekła oschle.
- Tata czeka, a wiesz, że zaraz idzie. Wstawaj do cholery! - wrzasnął, na co momentalnie wstała z łóżka.
- Nie drzyj mi się tu z rana! Wypad z mojego pokoju!
- Tato - zawył 19-latek i zbiegł na dół. Jego młodszej o rok siostrze nie było dane dłużej pospać tego dnia. Ruszyła na dół i usiadła przy stole.
- Viki, dzisiaj idź do szkoły i złóż dokumenty - powiedział jej ojciec. Był trenerem tutejszego klubu, miał mało czasu dla rodziny, ale każdą wolną chwilę poświęcał właśnie jej. Dzieci czuły się bezpieczne.
- No - rzuciła i wzięła do ręki kanapkę. Jedli w milczeniu, tę ciszę przerwała córka.
- Tato, no bo wiesz, teraz już się kończą wakacje... - zaczęła nieśmiało. - Nie miałbyś za złe, jakby przyjechał do nas Filip? Wiesz, jak on zawsze marzył, żeby odwiedzić Dortmund, a potem może nie być czasu. Ale tylko na kilka dni.
- A mama się zgodzi? - odpowiedział pytaniem, na pytanie.
- Przecież i tak on siedzi sam z opiekunką. Wiesz jak to jest. Praca i praca. To co? - zapytała z błyskiem w oczach. Kątem oka widziała uśmiechniętego Alana, który zapewne cieszył się na myśl o poznaniu młodszego brata.
- No oczywiście kochanie - ucałował swoją księżniczkę w czoło i wstał od stołu.
Po skończeniu śniadania, dziewczyna wróciła do pokoju.
- Idę już - powiedział tata i wyszedł.
- Cześć - odpowiedział Alan, sprzątający poranny bałagan.
W całym zamieszaniu zapomniał, że miał się zaopiekować synem swojego przyjaciela, jak i sąsiada - Nuriego. Doskonale rozumie jego sytuację - ciągłe treningi, mecze, zgrupowania. Jego wybawicielem jest właśnie Alan oraz kuzyn Lukas.
- Alan, głuchy jesteś, otwórz te drzwi - krzyknęła Miki z pokoju.
- No idę, idę. Zamknij się w końcu.
W drzwiach przywitał go uśmiechnięty Sahin, trzymający swojego 4-letniego synka na rękach.
- Kogo to tak od rana wyzywasz? - zapytał, ale nie otrzymał odpowiedzi. Alan nie wiedział co zrobić, w końcu jego siostra to przyjaciółka Sahina, lecz nie poinformowała go, że przyjeżdża i to na stałe. - Nieważne, słuchaj, weźmiesz małego? Lukas ma dzisiaj egzamin, a ja trening. Nie dam rady.
- O kurde, stary, ja zaraz muszę spadać, bo mam trening - odpowiedział nastolatek z grymasem na twarzy. - Ale wiem, kto może nam pomóc.
- Kto? - rzekł zaciekawiony brunet.
- Miki, chodź na dół na chwilę! - zawołał dziewczynę, która zapewne chciała zrobić niespodziankę swojemu przyjacielowi, trudno, sytuacja wymagała poświęceń.
- Viki tu jest? - młody Turek prawie krzyknął z zachwytu.
- Czego się tak wydzierasz, co chcesz? - mówiła schodząc po schodach. Gdy zobaczyła swoich gości, uśmiechnęła się nieśmiało i pobiegła na przywitanie z 23-latkiem. - Nuri!
- Miki, a co tu tu robisz? - spytał, uwalniając się z uścisku i przyglądając się jej. Nie wierzył, że to ona. Nie widzieli się ponad cztery lata. Wiedział, że przyjeżdża do taty, ale zwykle na weekendy, czy wakacje. Nie mieli się czasu spotkać, on wiedział, że każde spotkanie z dziewczyną skończy się tak samo. Smutnym pożegnaniem, łzami i tęsknotą, której chciał uniknąć.
- Jak to co, stoję, oddycham, tłumacze się tobie. Coś jeszcze? - brunet przewrócił oczami i uśmiechnął się. - A tak serio, to przyjechałam tu się uczyć, powiedźmy: próbować się uczyć. A więc, Nuri Sahinie, witam cię znów, ale co tu robisz?
- Omer - zawołał chłopca, który siedział na ławeczce przed domem. - Chodź tu.
- Omer? - zapytała wyraźnie zaskoczona dziewczyna. Z rogu nieśmiało wyszedł mały chłopiec, który oczarował dziewczynę.
- To mój synek - Omer - Miki stała jak w ryta, zdała sobie sprawę, jak bardzo zaniedbali ze sobą kontakt, nie wiedziała, że jej przyjaciel ma syna! - I właśnie... ja mam trening, Lukas - mój kuzyn ma egzamin, a twój braciszek też musi wyjść. Zajęłabyś się małym, ja postaram się wrócić jak najszybciej.
- No pewnie, Nuri, jeszcze pytasz, tak jakbyś mnie nie znał - odpowiedziała rozpromieniona. - Chodź to Omer - wzięła na ręce małego chłopczyka. - Możecie spadać panowie - rzekła i udała się do salonu.

***

Po powrocie z treningu zmęczony Turek postanowił iść odebrać swojego synka. Wiedział, że zapewne czeka go rozmowa z Miki, w której mogą być poruszone sprawy o których wolałby zapomnieć. Zapukał do drzwi i czekał aż otworzy je słodka brunetka. 
- O hej, wchodź - przywitała go i złapała za rękę, ciągnąc do pokoju. 
- Tata! - krzyknął mały Omer na widok ojca, Nuri wziął chłopca na ręce i czule pocałował. 
- Cześć syneczku, fajnie było u Miki? - zapytał. 
- Tak, Miki jest ekstra, bawiliśmy się, potem grała ze mną w piłkę i wiesz co powiedziała? 
- No co? 
- Że gram lepiej niż ty - chłopczyk zaczął się śmiać, jak i również Miki i Nuri. 
- Ty wredoto - rzucił w nią poduszką.
- A to za co? - zdziwiła się dziewczyna. 
- A tak z miłości - zaśmiał się Sahin. 
- Dobra, a teraz siadaj, chcesz coś do picia? - zaproponowała. 
- Herbaty jeśli można.
- Nuri! - krzyknęła. - Weź tak nie mów, bo mnie denerwujesz. 
Teraz czeka ich rozmowa, która zapewne nie będzie należała do najłatwiejszych. Jak opowiadać o swoim życiu, które nie było takie kolorowe? 
- Masz - usiadła obok niego. - Opowiadaj. 
- O czym? 
- O tym dlaczego słońce świeci, wiesz. Co się wydarzyło przez te 4 lata? - chłopak wtopił wzrok w podłogę, a następnie spojrzał na bawiącego się Omera. 
- Zniszczyłem sobie życie - odpowiedział krótko, uświadamiając Miki, że nie było to najlepsze pytanie. 
- To tak jak ja - rzekła i zaśmiała się gorzko. - Przynajmniej nie jestem sama. 
- Byłem taki głupi. Po co ja wyjeżdżałem do tego Madrytu? Wszystko zniszczyłem. Swoją karierę, swoją rodzinę, wszystko, na dodatek straciłem ciebie.
- Co ty mówisz człowieku? Ty się słyszysz? Jesteś w Dortmundzie teraz, tu jest Omer, jestem i ja. Karierę naprawisz, a mnie nie straciłeś, chyba, że rozmawiasz z duchem. 
- Nic nie jest tak jak dawniej. Wyjechałem do Madrytu z moją żoną, która mnie zostawiła samego z Omerem. Tam się wszystko posypało... wszystko!
- A tu się naprawi Nuri, mówię ci - 23-latek uśmiechnął się lekko. 
- Teraz twoja kolej, czemu tu jesteś, ale tak naprawdę. 
- Musze ci wszystko powiedzieć? No więc, mój chłopak zdradził mnie z moją przyjaciółką, a w domu było coraz gorzej, mamy nie widywałam prawie w ogóle, to ja się zajmowałam Filipem, nie chciałam tam już dłużej być, po prostu zwiałam... śmieszne, nie? Odważna i przebojowa Miki, po prostu spieprzyła do tatusia - Nuri nic się nie odezwał, tylko przytulił 18-latkę, która była bliska płaczu. 

Prolog

lipiec, 2008 rok.

Pogoda nie rozpieszczała, mimo iż był środek lata. Padał zimny deszcz, a pora roku bardziej przypominała jesień. W kroplach wody kroczył chłopak i dziewczyna, niższa od niego, ciągnąca za sobą wielką walizkę. Ich miny odzwierciedlała panująca pogoda. Smutek malował się na twarzach dwójki nastolatków.
- Nienawidzę się z tobą żegnać Miki - powiedział smutno chłopak.
- Ja też, ale wiesz, że muszę wrócić. Choćby nie wiem co, muszę - odparła, tłumiąc napływające łzy.
- Wszystko masz? Tata się z tobą rano pożegnał, tak? - zapytał brunet.
- Tak, z Alanem się też pożegnałam - powiedziała dziewczynka o twarzy anioła. - Jak myślisz, przyjedzie? - spytała cicho i nieśmiało.
- Nie da rady, przecież wiesz, jak ciężko trenuje - odparł i przytulił dziewczynę, która płakała mu w ramionach. Po raz kolejny ją zawiódł, po raz kolejny zostawił. A przecież był jej przyjacielem. Był?
Oboje usłyszeli nadjeżdżający pociąg. Chłopak pociągnął 14-latkę za rękę i zaprowadził na peron. Stali w milczeniu, żadne z nich nie wypowiedziało słowa. Dziewczyna cicho łkała, a w oczach chłopaka widać było łzy.
- Muszę iść - powiedziała cicho. - Dziękuje ci za wszystko.
- Przyjedziesz jeszcze?
- Oczywiście - odparła i weszła do stojącego pociągu.
Chłopak miał za zadanie odprowadzenia księżniczki trenera i dopilnowania, by nic się jej nie stało. Jednak, gdyby nie dostał polecenia, i tak by przyszedł. Zbyt dużo ta mała dziewczyna dla niego znaczyła.
Odjechała.
Przyjedzie?
Obiecała.
Ale?
Jest jakieś ale?
Tak.
Nie.
Przyjedzie.
Na pewno.
Przecież obiecała.

Bohaterowie

 Viktoria Milewska (Miki): córka trenera Borussii Dortmund, przyjechała do Dortmundu w celu rozpoczęcia studiów. Wygląda na słodką dziewczynę, lecz w rzeczywistości jest wyszczekaną nastolatką, która próbuje udawać silną. Czy jest taka na prawdę?
 - Dobra, to tak z rana, gdzieś o 13, a teraz zniknij. 
- Też cię kocham. 
- A ja cie nie, tam są drzwi. 

 Alan Klopp: syn trenera Borussii, gra w BVB II, jego siostrą jest Viktoria. Szalony chłopak z głową pełną pomysłów.
- Jesteś najgłupszą osobą jaką znam Miki. 
- Dobrze, że to samo myślę o tobie, braciszku. 

 Jurgen Klopp: trener dortmundzkiego klubu, wychowuje samotnie syna, gdyż jego żona odeszła i zabrała ze sobą Vikę, jego księżniczkę. 
- A może tak bez krzyków z rana? 
- Nie, to on zaczął.
- Chyba nie? To wszystko jej wina. 

Lena Fischer: przyjaciółka Viki z Niemiec. Nieśmiała i odpowiedzialna dziewczyna. Skrywa swoje uczucia. 
 - Miki, ja nie wiem co planujesz, ale nie pozwolę ci go skrzywdzić. 
- Co nagle cię on zaczął interesować? 
- Może jest dla mnie ważniejszy, niż dla ciebie? 

Mario Gotze: piłkarz Borussii Dortmund, przyjaciel Viki od dziecka. 
- Dam ci wszystko, prócz jej.
- Nie chcę niczego innego. 

Marco Reus: przyjaciel Leny i Mario, nieśmiały Niemiec, który również skrywa swoje uczucia. 
- Dlaczego to jego wybrała? 
- Ona jeszcze niczego nie wie.
- Ja to wiem, widzę, jak na niego patrzy.

Nuri Sahin: najlepszy przyjaciel Miki, zarazem sąsiad Kloppów, samotnie wychowuje syna Omera. 
- Pomóż mi, nie wiem co robić.
- Posłuchaj głosu serca, to będzie najlepsze dla wszystkich.

 Lukas Sahin: kuzyn Nuriego, pomaga mu w wychowaniu syna, a zarazem uczy się na dortmundzkim uniwersytecie. 
- Miki, sprzątałem tu!
- Lukas, ty serio jesteś chłopakiem? Czy może żoną Nuriego? 

Filip Milewski: przyrodni brat Viki, mimo iż nie są prawdziwym rodzeństwem bardzo się kochają. Miki najbardziej tęskni właśnie za nim.
- Obiecujes, ze pszyjedziesz do mnie Miki?
- Obiecuję.
- Kocham cię, wes mnie ze sobą, plose. 
- Nie mogę, ale wrócę, obiecuje. 

Kuba Zawodny: były chłopak Viki, zranił ją jak nikt inny, to on jest winny jej wyjazdowi.
- Nienawidzę cię! Jak mogłeś?
- Uciekaj do tych swoich przyjaciół, zobaczysz, jeszcze wrócisz.
- Zniszczyłeś mi życie. 
- Oto mi chodziło. 

Zuza Starska: była przyjaciółka Viki, sąsiadka z Polski, teraz dziewczyna Kuby. 
- Viki, wybacz mi, proszę.
- Myślisz, że wpadnę ci w ramiona, i powiem: nic się nie stało? 
Nigdy, nienawidzę cię, nienawidzę was.