lipiec, 2008 rok.
Pogoda nie rozpieszczała, mimo iż był środek lata. Padał zimny deszcz, a pora roku bardziej przypominała jesień. W kroplach wody kroczył chłopak i dziewczyna, niższa od niego, ciągnąca za sobą wielką walizkę. Ich miny odzwierciedlała panująca pogoda. Smutek malował się na twarzach dwójki nastolatków.
- Nienawidzę się z tobą żegnać Miki - powiedział smutno chłopak.
- Ja też, ale wiesz, że muszę wrócić. Choćby nie wiem co, muszę - odparła, tłumiąc napływające łzy.
- Wszystko masz? Tata się z tobą rano pożegnał, tak? - zapytał brunet.
- Tak, z Alanem się też pożegnałam - powiedziała dziewczynka o twarzy anioła. - Jak myślisz, przyjedzie? - spytała cicho i nieśmiało.
- Nie da rady, przecież wiesz, jak ciężko trenuje - odparł i przytulił dziewczynę, która płakała mu w ramionach. Po raz kolejny ją zawiódł, po raz kolejny zostawił. A przecież był jej przyjacielem. Był?
Oboje usłyszeli nadjeżdżający pociąg. Chłopak pociągnął 14-latkę za rękę i zaprowadził na peron. Stali w milczeniu, żadne z nich nie wypowiedziało słowa. Dziewczyna cicho łkała, a w oczach chłopaka widać było łzy.
- Muszę iść - powiedziała cicho. - Dziękuje ci za wszystko.
- Przyjedziesz jeszcze?
- Oczywiście - odparła i weszła do stojącego pociągu.
Chłopak miał za zadanie odprowadzenia księżniczki trenera i dopilnowania, by nic się jej nie stało. Jednak, gdyby nie dostał polecenia, i tak by przyszedł. Zbyt dużo ta mała dziewczyna dla niego znaczyła.
Odjechała.
Przyjedzie?
Obiecała.
Ale?
Jest jakieś ale?
Tak.
Nie.
Przyjedzie.
Na pewno.
Przecież obiecała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz