Zapukała do drzwi mieszkania 22-latka. Starała opanować emocje, lecz przychodziło jej to z trudem. Co jeśli on nie chce już jej znać? Co jeśli trzaśnie drzwiami i odejdzie na zawsze?
Stała u progu domu Reusa od pięciu minut, bezskutecznie. Obawiała się najgorszego. Tego, że już nigdy ich relacje nie będą takie same. W sumie miała trochę racji, ich spotkania, gesty, nie będą takie jak przedtem. Ale ona nie pozwoli mu odejść. Nie popełni błędu, który zrobił Gotze. Musiała go odnaleźć.
Powoli zapadał zmrok, płatki śniegu zaczynały prószyć, co było oznaką zbliżającej się zimy. Dni stawały się coraz krótsze, a noce mroźniejsze. Miasta pustoszały, ludzie zamykali się w swoich ciepłych mieszkaniach, spędzając czas z najbliższymi. Dlaczego? Bo z reguły dążyli do szczęścia, a nie komplikowali sobie życia.
Szła przez park, rozmyślając wszystkim, co wydarzyło się przez te ostanie miesiące. Przemierzała oświetlone uliczki, gdy nagle pierwszy od dłuższego czasu, los się do niej uśmiechnął. Zauważyła samego poszukiwanego. Marco Reusa we własnej osobie. Siedział na jednej z ławek, tępo wpatrując się w przestrzeń. Na ten widok Viktoria miała ochotę się rozpłakać, albo co najmniej uciec. Jednak nie mogła tego zrobić. Podeszła do chłopaka, który spojrzał na nią bez emocji, by ponownie odwrócić wzrok. Nie odezwała się ani słowem, tylko zajęła miejsce obok.
- Po co przyszłaś? - zapytał chłodno, po chwili milczenia. Poczuła wielką gulę w gardle. Nie wiedziała co odpowiedzieć. - Przecież jestem ci obojętny.
- Marco, to nie tak - spojrzała na piłkarza, który dalej nie odwrócił wzroku.
- A jak? Wiem, to nie twoja wina. Po prostu nie mogę znieść widoku, gdy jesteś z Mario.
- Ale ja nie mogę ciebie stracić! Rozumiesz? - poddenerwowana, wstała z miejsca, a 23-latek podniósł swoje, przepełnione żalem, oczy. - Ja się pogubiłam. To wszystko jest takie trudne. Dlatego nie mogę cię stracić... - dodała cicho.
Chłopak wstał z ławki i złapał Viki za rękę, której oczy zapełniały łzy.
- Ja też nie chcę ciebie stracić. Dlatego zrozumiem, jeśli wybierzesz jego. Jeśli będziesz z nim szczęśliwa - rzekł i posłał dziewczynie, zapewne wymuszony, uśmiech.
- Ale nie dam ci odejść - powiedziała 19-latka i wtuliła się w ramiona młodego Niemca.
***
Spotkania w Lidze Mistrzów należą do najtrudniejszych w całym sezonie. Jednak charakteryzują się wyjątkową atmosferą.Tysiące ludzi pragnących zobaczyć swoich idoli, najlepsze zespoły Europy, największe gwiazdy światowego futbolu, najwybitniejsi trenerzy, najdokładniejsi sędziowie, najpiękniejsze stadiony. Nierealne jest, że wszystko wróciło do Dortmundu. Klubu, który nie miał prawa istnieć. Dzisiaj, Westfalenstadion, 20:45. Największe spotkanie. Mecz o pierwsze miejsce w grupie. Grupie okrzykniętej grupą śmierci.
Od samego rana w mieszkaniu Viktorii panowała świetna atmosfera. W tym dniu miały spełnić się marzenia jej taty, zawodników oraz całego Dortmundu.
- Ten mecz i przerwa - stwierdził Klopp, przeglądając kalendarz.
- Cieszę się, że spędzimy razem święta - odrzekła dziewczyna, wywołując uśmiech na twarzy taty oraz Alana.
- Wpadnie Nuri, co nie? - zapytał chłopak, intrygując Viktorię, która nie miała pojęcia, że ich rodziny spędzają ze sobą święta.
- Tak jak zwykle - odparł trener.
- Na serio? To tak zawsze jest? - pytała zdezorientowała dziewczyna.
- Tak, a to jakiś problem? Przecież Nuri to twój przyjaciel, jesteśmy prawie jak rodzina.
- Nie, nie. Nie o to chodzi - 19-latka miała nadzieję, że do tego czasu wszystko zostanie wyjaśnione, a relacje wrócą do normy.
- To dobrze - uśmiechnął się tata. - Zbieramy się? Powinniśmy już iść, żeby zdążyć na trening przedmeczowy. Jedziecie z nami?
- Jedziemy - odpowiedziała Miki i pobiegła na górę, przygotować się do wyjścia.
Od samego rana w mieszkaniu Viktorii panowała świetna atmosfera. W tym dniu miały spełnić się marzenia jej taty, zawodników oraz całego Dortmundu.
- Ten mecz i przerwa - stwierdził Klopp, przeglądając kalendarz.
- Cieszę się, że spędzimy razem święta - odrzekła dziewczyna, wywołując uśmiech na twarzy taty oraz Alana.
- Wpadnie Nuri, co nie? - zapytał chłopak, intrygując Viktorię, która nie miała pojęcia, że ich rodziny spędzają ze sobą święta.
- Tak jak zwykle - odparł trener.
- Na serio? To tak zawsze jest? - pytała zdezorientowała dziewczyna.
- Tak, a to jakiś problem? Przecież Nuri to twój przyjaciel, jesteśmy prawie jak rodzina.
- Nie, nie. Nie o to chodzi - 19-latka miała nadzieję, że do tego czasu wszystko zostanie wyjaśnione, a relacje wrócą do normy.
- To dobrze - uśmiechnął się tata. - Zbieramy się? Powinniśmy już iść, żeby zdążyć na trening przedmeczowy. Jedziecie z nami?
- Jedziemy - odpowiedziała Miki i pobiegła na górę, przygotować się do wyjścia.
***
Serca zgromadzonych biły coraz szybciej. Ludzie ledwo łapali dech. Dziewczyna nie siedziała na VIP-ach. To nie jej bajka. Stała na południowej trybunie. Gdzie najzagorzalsi fani zasiadali na każdym spotkaniu czarno-zółtych. Zbliżała się 90 minuta. Każdy chciał usłyszeć te potrójne gwizdnięcie. Żeby sędzia skończył ten mecz! Żeby marzenia stały się realne. Najdłuższe kilka sekund w ich życiu. W jej życiu. 90 minuta. Sędzia nie kończy. Ostatnia akcja. Ostatni strzał. Niecelny! Koniec! Już koniec! Sędzia gwiżdże.Wielki prysznic piwny. Ludzie wpadają sobie w ramiona. Świętują. To nasz klub wygrał. Możemy powiedzieć, że nasz. Nasz i nikogo innego. Viktoria pożegnała się z nowo poznanymi znajomymi i weszła na murawę. Wszyscy zachowywali się jak dzieci. Wygłupiali, przewracali, po prostu cieszyli się. Podchodziła, a raczej podbiegła do kolejno napotkanych przyjaciół. Wyszukiwała wzrokiem tego najważniejszego. Zbliżyła się do niego, wywołują uśmiech za twarzy chłopaka. Otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz nie dała dojść mu do słowa i zaczęła.
- Nie mów nic. Przepraszam cię. Czasami zachowuję się jak dziecko, jak księżniczka i nie umiem się przyznać do błędów, ale nie zmienia to faktu, że bardzo cię kocham. Jesteśmy rodziną - powiedziała, a 23-latek złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.
- Przecież wiesz, że nie umiem się na ciebie gniewać - odparł Sahin. Następnie przeprosił dziewczynę i podszedł do swojego kuzyna, który trzymał na rękach rozemocjonowanego Omera.
Viktoria chciała poszukać Gotzego, albo Reusa, jednak ktoś nagle zasłonił jej oczy. Przy głośnym dopingu, krzykach fanów nie mogła niczego dosłyszeć, poznać głosu. Odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z poszukiwanym, z Mario.
- W końcu... - zaczął, lecz dziewczyna nie dała dojść mu do głosu, gdyż zamknęła mu usta namiętnym pocałunkiem. Stali na murawie, w tłumie dziennikarzy. Flesze rozbłysły po całym stadionie. Dziewczyna odsunęła się od chłopaka i skarciła w myślach za swoje impulsywne zachowanie. Tego nie da już się wytłumaczyć.
- To znaczy, że teraz jesteś moja - odpowiedział szczęśliwy obrotem sprawy.
- A kto ci takich głupot nagadał? - zaśmiała się Miki i wtuliła się w niego.
Można rzec, że jest dziewczyną Gotzego. Na pewno tak sądzi sam zainteresowany, jak i całe Niemcy. Pogodziła się z Nurim, Marco, zapewne wybaczy jej też Lena. Wszystko zmierza w dobrym kierunku. Jednak łatwiej wzbić się na szczyt, niż się na nim utrzymać. W jednej chwili wszystko może posypać się jak domino...
***
- Jedziemy na wakacje! - krzyknął, wchodzący do pokoju, w którym spała Viki, Nuri.
- Jakie wakacje? - zapytała zachrypniętym głosem, otwierając jedno oko. - Przecież jest zima idioto.
- Zima w Niemczech, a na Teneryfie? Jedziemy, już wszystko zaplanowane.
- Uhm... a czemu ja o niczym nie wiem?
- Miałaś inne zmartwienia - zaśmiał się chłopak, sugerując kłopoty sercowe Milewskiej. W ramach rekompensaty dostał poduszką po głowie i naraz opuszczenia pokoju. - Ejj!
- Wynoś się. Daj mi spać! - krzyknęła dziewczyna i odwróciła się drugi bok, lecz w dniu dzisiejszym nie dane jej było spać dłużej. Do jej królestwa wpadł rozbawiony Omer i rzucił się na łóżko, starając się obudzić Miki. W ślady swojego synka, poszedł również Nuri i wszyscy trzej leżeli już na wielkim łóżku dziewczyny.
- Kiedy jedziemy? - zapytała rozbawiona zachowaniem chłopczyka, Viktoria.
- Jutro - odparł ze stoickim spokojem.
- COO!? - poderwała się i spojrzała na przyjaciela. - Chyba oszalałeś. Kto w ogóle jedzie?
- Ja, ty, Omer, Lukas, Mats i Cathy, Mario i Marco, Łukasz z rodziną i Kuba z rodziną - oznajmił. Dziewczyna nie paliła się na wspólne wakacje wraz z Gotzeusem, ale nie miała jak odmówić. Musiała jechać.
Cuudowny rozdział :* ja chcę już następny ;P
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji zapraszam na mojego pierwszego bloga jest on o Mario Gotze będzie też co nieco o Marco Reusie :)
Bardzo mi zależy żeby chociaż ktokolwiek to czytał.
http://mariostorybvb.blogspot.com/
Cudo!! Dobrze, że Viki pogodziła się z Marco no i że jest z Mario!! :D Strasznie się cieszę :) Buziaki :*
OdpowiedzUsuńUff, ulga z serca:)
OdpowiedzUsuńPogodziła się z Marco:)
Czekam na nn:)
Pozdrawiam:**
http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/
Fajnie, że Miki pogodziła się z Marco, a on wszystko zrozumiał. :) Szkoda by było gdyby stracił przyjaciółkę, tylko dlatego, że ona woli jego kolegę.! :) Cieszę się również, że wyjaśniła sobie wszystko z Sahinem i już jest wszystko dobrze.! No i ten pocałunek z Mario na stadionie.! *.* Baaaajka.! Chociaż do niedawna nie lubiłam Goetzego, to właśnie przez takie opowiadania jak twoje zaczęłam darzyć jego osobę sympatią. :D Ciekawe gdzie wybiorą się na wakacje? ;> Hmm... nie mam zielonego pojęcia. :) Ale coś czuję, że ot będą niezapomniane dni w ich życiu.! :D
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny.! :)
Pozdrawiam.! ; *
rozmowa Miki z Marco... była taka ... sama nie wiem jaka. aż łza spływa po policzku. dobrze że się pogodzili, ale i tak szkoda mi Marco, bo on jednak cierpi.
OdpowiedzUsuńwspólne wakacje ? wraz z Marco i Mario ? czuję, że się będzie działo. czekam więc niecierpliwie na następny rozdział.
pozdrawiam, Patrycja