sobota, 17 sierpnia 2013

5. Jesteś idiotą!

- To co? - powtórzył zdenerwowany. Wszyscy zawodnicy patrzyli zaskoczeni obecnością trenera. Ani Mario, ani Nuri nie odezwali się. Stali w milczeniu i czekali na jakąkolwiek reakcje Kloppa - Panowie, zapraszam, chyba mamy coś do obgadania, reszta 20 kółek - rzekł i ruszył w kierunku swojego gabinetu.
Młodzi mężczyźni bez słowa sprzeciwu szli za nim. 46-latek dość przyjaźnie pokazał na dwa fotele i zasiadł za swoim biurkiem. Oparł łokcie o blat i splótł dłonie. Jego wyraz twarzy nie wskazywał, że będzie to przyjazna rozmowa. W końcu dwóch jego zawodników wdało się w bójkę na treningu... której przyczyną była jego córka! Jego oczko w głowie!
- Zacznijmy od strony zawodowej: karę wymyślimy dla was obojgu, nie interesują mnie wyjaśnienia, który sprowokował bójkę, nie jesteśmy w przedszkolu - chociaż nie jestem do końca przekonany, czy zdajecie sobie z tego sprawę. O wszystkim dowiecie się po moim spotkaniu z zarządem - oznajmił, a dawni przyjaciele skinęli głową, na znak skruchy - Kolejno, to leży na podłożu osobistym - tutaj mina trenera wskazywała na opanowanie, a w jego oczach było widać złość. Wstał ze swojego fotela i popatrzył na dwójkę zawodników, po czym skierował się do Sahina - Dlaczego? - zapytał, lecz nie otrzymał odpowiedzi - Boisz się odpowiedzieć? Pytam jasno, dlaczego!? Dlaczego broniłeś mojej córki!? - wykrzyczał i nie czekał na odpowiedź - A ty? Dlaczego? Dlaczego Nuri bronił Viktorii, a o wszystko obwinia właśnie ciebie?!
- Naprawdę nic się nie stało - odpowiedział Sahin, próbując uspokoić trenera.
- Nie osłabiaj mnie Nuri - zakpił - Właściwie możesz już iść, niech to się powtórzy jeszcze raz, konsekwencje będą jeszcze surowsze - ostrzegł, po czym 23-latek opuścił pomieszczenie, zostawiając Gotzego ze szkoleniowcem.
- Wiem, że zaśpiewasz to samo co Sahin: trenerze, nic takiego się nie stało, po prostu mała sprzeczka. Szczerze? Szczerze, mam gdzieś twoje tłumaczenie. Wiem, że nie powiesz mi prawdy, albo chociaż rąbek tego co się wydarzyło. Uwierz mi, że moja córka jest dla mnie najważniejsza na świecie. Więc spróbuj ją jeszcze raz skrzywdzić, ba, nie próbuj się do niej zbliżać. Nie pozwolę, żeby po raz kolejny wyjechała. Nie mogę jej stracić - spojrzał w oczy młodemu Niemcowi, który natychmiast odwrócił wzrok - Możesz już iść - rzucił i zatopił wzrok w widoku pięknych ulic, czarno-zółtego Dortmundu.
- Przepraszam, nie chciałem żeby to wszystko tak wyszło... - powiedział Mario.
- Idź na trening, żegnam - odpowiedział chłodno Klopp.
20-latek wykonał polecenie i ze spuszczoną głową wrócił na murawę stadionu.

 ***

Leżała w salonie, oglądając po raz kolejny mecz finałowy Ligi Mistrzów z 1997 roku. Na sam widok Larsa Rickena podnoszącego znany: Henkelpott, poczuła się odrobinę lepiej. Viktoria była wielką pasjonatką tego sportu. Gdy jej tata został trenerem czarno-żółtych, zawsze starała się być na ważniejszych meczach. Była Borusse. 
Rozkoszowała się samotnością, ponieważ jej brat wyszedł na trening drugiej drużyny BVB. Panującą w domu ciszę, przeplataną z wybuchami radości komentatora, przerwał dzwoniący telefon. 
- Cześć Vika - przywitała się słodko Lena - przyjaciółka młodej Polki. Znały się od dłuższego czasu, były sobie bliskie, lecz ich znajomość umywała się do więzi jaka utworzyła się między Miki a Nurim, swojego czasu również Mario. 
- Hej - odparła - Coś się stało?
- A coś miało się stać? Dzwonie tylko, cię zapytać, czy nie wyszłabyś na jakieś zakupy? 
- Wybacz, ale jestem chora, więc tata raczej nie wypuści mnie z domu.
- O jejku, biedactwo - odpowiedziała Fischer, na co Viktoria przewróciła oczami. 
- Nic mi nie jest, dostałam tylko gorączki - rzekła Miki, lekko zniesmaczona zachowaniem przyjaciółki. 
- To zdrowiej, nie będę ci przeszkadzać - na zakończenie rzuciła przesłodzone: hej i wyłączyła się.
19-latka udała się do swojego pokoju, lecz nie mogła długo nacieszyć się samotnością. Dziewczyna leżąc na swoim wielkim łóżku, przeglądała stare zdjęcia, do drzwi zapukał Marco, który uśmiechał się tajemniczo, wychylając się za drzwi. 
- Dzień dobry - zaśmiał się i wszedł do pokoju, zaskoczona nastolatka nie odezwała się ani słowem, tylko nieśmiało uśmiechała - Mam coś dla ciebie, tak na poprawę humoru - wyciągnął zza pleców pudełko z czekoladkami i usiadł obok dziewczyny. 
- Skąd wiesz, że źle się czuje? - zapytała, jak zwykle podejrzliwa Viki.
- Niecodziennie spotykam dwóch... - Reus ugryzł się w język. Lepiej, żeby Miki dowiedziała się o bójce od samych zainteresowanych, niż od niego - Chodzi o to, że asystent twojego taty nam powiedział - zmienił swoją odpowiedz. 
- Coś kręcisz, ale powiedzmy, że ci wierzę - odparła - Dzięki za czekoladki. 
- Przestań - machnął ręką - Co tu masz - zapytał, rzucając się na łożko i biorąc do ręki zdjęcia - Patrz, to ja! - zaśmiał się. 
Viktorii udzielił się pozytywny nastrój Marco, na chwilę zapomniała o wszystkich kłopotach, przeglądając z uśmiechem stare fotografie. 

***

- Jak mogłeś pobić Mario?! - krzyknęła dziewczyna - Jesteś kompletnym idiotą, Sahin! 
- Nie rozumiesz, że dostał za swoje? Nie pozwolę, żeby ktoś cię skrzywdził. Nie mogę patrzeć jak cierpisz - chciał złagodzić ostre zachowanie przyjaciółki. 
- Ale to do niczego nie prowadzi - westchnęła i opadła na kanapę - Powtórzę, jesteś idiotą - dodała, teraz już bardziej przyjacielsko. 
- Wiem, ale twoim idiotą - zaśmiał się 23-latek. 
- Właśnie nie rozumiem, dlaczego nie wykopałam cię jeszcze z domu - uśmiechnęła się Miki i zmierzwiła mu włosy - Chodź coś zjeść - pociągnęła za sobą Nuriego w stronę kuchni. 
Po raz kolejny świetnie się razem bawili. Tak jak kiedyś... kiedy wszystko było prostsze, łatwiejsze. Chociaż kuchnia wyglądała jak po przejściu tornada, dwójka przyjaciół uwieńczyła swoje dzieło i zasiadła do stołu.
- Nuri, to jest okropne - zakrztusiła się Miki. 
- Nie mów, dobre jest - wziął do ręki widelec i skosztował ich dania, które natychmiast wypluł - Rzeczywiście okropne - odpowiedział.
- To co? Pizza? - zaproponowała dziewczyna.
- Oczywiście! Chodź do mnie, to zjemy z chłopakami - Miki klasnęła w ręce i pobiegła do drzwi, ciągnąc za sobą Sahina. W pośpiechu ubierali buty, Miki nie przeszkadzało, że od samego rana paraduje w słodkiej, różowej piżamie. Gdy zakładała bluzę, do mieszkania wszedł tata Viki. 
- A ty dokąd? - zapytał niezbyt sympatycznie. 

3 komentarze:

  1. Super rozdział <3
    Marco jaki opiekuńczy *.*
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. No o mały włos, a Marco by się wygadał.! :) Wspólne gotowanie Miki i Nuriego... coś mi się zdaje, że między tą dwójką może coś być na rzeczy? :> Rozdział podoba mi się bardzo i czekam na kolejny. :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
    http://szaara-rzeczywistosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowny rozdział ! jak każdy poprzedni :)
    czekam na kolejny !
    pozdrtawiam

    OdpowiedzUsuń